balsam
komentarze
Wpis który komentujesz:

upał na przedmieściu trwał już za długo,poważnie. cierpiały ogródki warzywne, cierpiały drzewka owocowe, cierpiały kwiaty na klombach i przydomowe koty na płotach i murach. cierpiał dziurawy asfalt i powyginane przez czas chodniki.
upał na przedmieściu oznacza, że żyje się między 7 i 8.30, a później jeszcze chwilę gdzieś pomiędzy 16 a 17,gdzie żyje się oznacza oddalanie się od drzwi wejściowych własnego domu na odległość większą niż 100 m. w pozostałych godzinach usłyszysz tylko kosiarki i węże ogrodowe. no,czasem jeszcze słychać stukanie młotkiem albo metaliczny szczęk sekatora. za gorąco tutaj,żeby śpiewały ptaki,wiesz. za gorąco,żeby szumiały samochody albo krzyczały bawiące się dzieci,zresztą jedyne dzieci,które kiedyś krzyczały, już i tak dawno dziećmi nie są. to miejsce to równo przystrzyżone trawniki, świeżo malowane płoty i pozamiatane podjazdy. zresztą nie dziw się,miotła i grabie są jak podręczny zestaw szpiegowski,radar i peryskop w jednym. zamiatanie to przecież świetny sposób,żeby na kogoś wpaść i wymienić się niusami z ogrodowej infolinii sąsiedzkiej,a ilość wyschniętych liści na twoim trawniku jest odwrotnie proporcjonalna do twojej obywatelskiej przyzwoitości i tym samym wiarygodności jako informatora. no bo wiadomo,ktoś,kto ma wolny od liści trawnik,nie może być złym człowiekiem - czysty trawnik równa się czyste sumienie. no i jakoś tak bardziej skłania pozostałych sąsiadów do zdradzenia ci (w największej tajemnicy,rzecz jasna),że ten typ z końca ulicy rozwodzi się z żoną (bo do reszty już odbiło staremu zboczeńcowi i chodzą słuchy,że ma nawet kochankę),a ta niemiła dziewucha,co to nigdy dzień dobry nie mówi,wczoraj się zaręczyła (pewnie w ciąży jest,lafirynda jedna). najwyższy level w hierarchii sąsiedzkiej siatki szpiegowskiej osiągają emeryci i renciści,zaraz za nimi plasują się gospodynie domowe. jeśli chcesz tu istnieć prowadząc jednocześnie aktywne życie zawodowe,to w wolnych chwilach musisz jarać się ogrodnictwem,mimo że codziennie wracasz z pracy spluty i padnięty jak koń po westernie. status elementu aspołecznego,dewianta i dziwoląga osiągniesz natomiast,jeśli zamiast marchewki i tulipanów,posiejesz samą trawę (pieprzona awangarda!). ach tak,jeśli nie chcesz zostać wyrzucony na margines społeczny,pamiętaj,żeby w ten letni dzień podlać kwiaty,bo kiedy uschną,życzliwe podstarzałe ciała w bikini obrobią ci dupsko,żeś flejtuch i puszą tę wiadomość w lokalny eter. na przedmieściach wszyscy znają wszystkich i wszystko o wszystkich wiedzą,a jeśli nie wiedzą,to za chwile będą wiedzieli,bez kitu.
przedmieście to dobre miejsce,żeby się schować,wiesz. kiedy wychodzę z domu w upalny dzień,mam ochotę zapukać do tych brązowych drzwi z szybką i firanką dwa domy dalej i spytać,czy jest jagoda i czy jagoda wyjdzie na rower. albo może na rolki. a może pójdziemy do tego sklepu na sąsiedniej ulicy i kupimy całą torbę gumy balonowej,bo fajne kapsle do niej dodają,a nam już tylko kilku brakuje do kompletu. tutaj czas stoi w miejscu jak to gorące lipcowe powietrze,rozumiesz? tutaj nawet telefon nie ma odwagi zadzwonić,żeby nie zepsuć tej ciszy i bezruchu. pamiętasz,kiedy siedzieliśmy dawno temu na tym przystanku na przedmieściu i czekaliśmy na transport do centrum? to był przedsmak,przedbiegi i przedskoczek tego szumu,tłumu i hałasu,który na nas czekał i który wtedy był tak strasznie daleko. tu zawsze było cicho i bezludnie. tu nigdy nie brakowało miejsc siedzących w autobusie,no chyba że między 7 i 8.30,a później jeszcze chwilę gdzieś pomiędzy 16 a 17. męczący jest ten upalny letni święty spokój,wiesz? uciekłam z przedmieścia,żeby móc czasem uciec na przedmieście,dopóki wykończona tą ciszą nie będę chciała znów stąd uciekać,żeby kiedyś znowu tu wrócić. tak jak dzisiaj.
upał na przedmieściu trwał już za długo. przedmieście potrzebowało tej ulewy. ja jej potrzebowałam.

The Foreign Exchange - Be Allright (Nicolay's Easybreezy Sunday Afternoon Remix).

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)