Wpis który komentujesz: | - Tak, rozmawialiśmy o tym, ale nic nie ustaliliśmy. Marcin to tylko jedno z imion, które rozważaliśmy. - Ja sądziłem, że to już ustalone. Dałem dzisiaj rano wydrukować zawiadomienia. To kosztuje tysiąc złotych. Nie będę nic teraz zmieniał. Już za późno. - O co ci chodzi? - zdziwiła się matka - Marcin to teraz bardzo modne imię. Nie mogła tego słuchać. Zsunęła nogi i usiadła na łóżku. Wsunęła stopy w kapcie. Mimo potwornego bólu podeszła powoli do szafki z ubraniami przy umywalce. Z płasza wyjęła portmonetkę z pieniędzmi. Zaczęła odliczać banknoty. Brakujące do tysiąca uzupełniła bilonem. Wróciła do łóżka. W nogach, tam gdzie siedział mąż, położyła pieniądze i powiedziała: - Tutaj jest twój tysiąc złotych. Mój syn będzie miał na imię Jakub. Słyszałeś?! Jakub! - O co ci chodzi, nie histeryzuj - włączyła się matka. - Czy moglibyście teraz wyjść i zostawić mnie samą? Wszyscy. Wstali. Słyszała, jak jej matka mówi do męża coś o szoku poporodowym. Nie płakała już więcej. Położyła się. Była bardzo spokojna. Niemal radosna. Patrzyła na goździki leżące na pościeli. Przecież nie znosi goździków! Dlaczgo on tego nie wie?! Z półsnu wyrwała ją pielęgniarka. - Chce Pani karmić? - zapytała, trzymając w dłoniach becik, z którego wystawała główka jej synka. - Tak. Chcę. Bardzo. Podniosła się i usiadła na łóżku. Odsłoniła pierś. Wzięła z namaszczeniem becik z dzieckiem. Otworzyło szereko oczy. Powiedziała, uśmiechając się do niego: - Jakubku, tęskniłam za tobą. Niemowlę zaczęło płakać, przestraszone. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |