Wpis który komentujesz: | Otrzepując buty zostawiłam resztki śniegu na mało estetycznym przedsionku w klubie medycyny pracy. Zostawiłam grzecznie kurtkę w szatni zamieniając parę zdań z Panią szatniarką i ruszyłam na 6 piętro. Winda, cóż trudno żeby jej nie było skoro udawałam się na spotkanie z komisją o orzekanie niepełnosprawności. Wąski korytarz, który utrudniał rozciągniecie kolan. Jakieś damy z dokumentami z pochmurnymi minami snuły się po korytarzu. Nie dziwię się, gdybym cały dzień słuchała narzekań przedstawionych teatralnie i zbytnie przesadzonych. Z góry założyłam, że scen robić nie będę, nie będę powłóczyć nogą bardziej niż w rzeczywistości ani robić z siebie pajaca. Ta choroba wystarczająco mnie ośmiesza żeby jeszcze dodatkowo pracować nad tym. Pani neurolog zaprosiła mnie do gabinetu. Okazała się jedno z tych mniej pochmurnych postaci biegającą po korytarzu ze stosem segregatorów. Nieśmiało przedstawiłam swoje dokumenty tłumaczyłam starą mantre. Pierwszy rzut na oko potem seria badań, okuliści, neurolodzy, rezonanse, krew jeszcze więcej krwi. Kartki, wyniki, karteczki, przypomniały mi się kolorowe pachnące karteczki wyrywane z małych zeszycików, którymi wymienialiśmy się na przerwie. Wydawała się być przyjaźnie nastawiona, nie zamierzałam też utykać i sztucznie ciągnąć za sobą nogę, żeby tylko cokolwiek uzyskać. Zostały nam badania, zdjąć buty pokazać, że nie trafiam palcem w nos oraz, że przy zamkniętych oczach i złączonych stopach bujam się jak na wakacjach w Kołobrzegu. Eni miny maini mo wyliczamy, z czym mam problemy, na co dzień, Mówię „my”, bo neurolożka widocznie w szoku moją postawą oraz brakiem skamlenia i przesadzania wyraźnie mi pomaga. Ja czytam po macoszemu do góry nogami, co kreśli na kartce a kreśli. I poczułam się smutno. Popatrzyła na mnie, kiedy niedołężnie pakowałam dokumenty do teczki. Odprowadziła mnie do kolejnego pokoju, w którym siedziała kolejna lekarka. Twarz pani psycholog sugerowałaby nie polemizować z nią mimicznie. Ogólnie głupia baba. Zapytała się mnie, czemu mam złe samopoczucie. Hm skoro jest niemiła i buduje dookoła siebie mur nie mam skrupułów żeby grać. Zaczęłam zbierać łzy w oczach i mówiąc jak to trudno pogodzić się ze stratą pracy przez chorobę. Show must go on. Jeśli ktoś ma pozycję zamkniętą i odpycha mnie za sam fakt że przyszłam włącza mi się gra. Wyszłam stamtąd i z trudem przedzierając się przez oblodzony chodnik dotarłam do tramwaju, potem do domu, potem na forum. NFZ zablokowało fundusze na ten rok, nie wiadomo ile z tego zablokowano i nie dadzą na leki. Zostaje Bitwa o Anglie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |