zapiski_z_ostatniego_wagonu
komentarze
Wpis który komentujesz:

* 2010-02-15| (13:42) Katowice - Kraków Główny (15:47) | osobowy *

Opuściliśmy Katowicki dworzec. Czuć, że to Śląsk. Tory trzęsą tu zupełnie inaczej, bardziej. W pamięci próbuje odszukać moją poprzednią zkatowicką podróż. Nie pamiętam. Powinienem poćwiczyć nad pamięcią. To nie było dawno, na pewno TLK, a w przedziale byłem sam. Nie pisałem wtedy. Wydaje mi się, że siedziałem w ostatnim wagonie, przodem do kierunku jazdy. Być może trochę się uczyłem, próbowałem drzemać. Nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatnio opisywałem zkatowicką podróż.
Jadę pociągiem osobowym. Starsza pani będzie jadła banana, czyta jakiś magazyn. Dziewczyna naprzeciwko mnie właśnie chowa książkę do plecaka, wyciąga inną. Pije zieloną Nestea. W przedziale jest siedem boksów. Jedynie w moim siedzą dwie osoby. Za oknem zima. Ogromne zdziwienie wywołała u mnie flaga powiewająca na maszcie. To tak bardzo nie pasowało do krajobrazu. Opuszczamy Mysłowice. Za moimi plecami dosiadła się kobieta. \"Przepraszam, można?\" - zabrzmiał miły, radosny, grzeczny głos. Zatrzymujemy się co jakieś 2-3 minuty. Śląsk jest gęsty. Stacje, stacyjki, ludzie upakowani jedni na drugich. Tak to bywa w wielkich aglomeracjach. Czasami marzę o miejscu, gdzie ludzie z pełnym pasji błyskiem w oku mówią o wyprawie do miasta. Jak w Dr Quinn. Jest 14:04. Z Katowic wyjechaliśmy trochę później niż planowaliśmy - 5, może 10 minut. Stuk i puk. Stuk i puk. Stuk i \"Dzień dobry, poproszę bilety\", puk.
Przeszedłem pomyślnie test. Jest ubaw z dziewczyną, też jedzie do Krakowa. Zapomniała dokumentów, pieniędzy, całego portfela... Co teraz? Jakaś pani chce jej kupić bilet u konduktorki. Śmieję się pod nosem. \"Jaki wstyd\". Cały przedział mocno zaangażowany. Też bym jej pożyczył. Mogłaby mi w zamian ugotować obiad. Jest przekonująca. Bardzo dużo mówi. Może jest aktorką? Przyszła gwiazda krakowskiej PWST? Nie mogę...\"Brat nam zginął ostatnio\". Przesadziła. To ta, która wsiadała z uśmiechem w głosie. Konduktorka też się boi kontrolerów. Bicie piany. Każdy ma inny pomysł na rozwiązanie problemu. Dziewczyna ciągle się tłumaczy. Nie widzę potrzeby, ale pewnie sam robiłbym tak samo. Kiedyś też zgubiłem dokumenty, na szczęście tylko część. Wysiada w Łobzowie. Właściwie to byłby dobry sposób na przeżycie. Chcąc nie chcąc dziewczyna angażuje nas wszystkich. Ma bardzo donośny głos. Konduktorka spędziła z nami mile czas, podczas gdy konduktor sprawdził cały pociąg. Nie wytrzymałem. Odwróciłem się. \"Priorytet pani nie dojdzie na jutro\" - powiedziałem. Musiałem podzielić się tą wiedzą. Przynajmniej tak jej pomogłem. Powinna być na czwartym roku, ale przenosi się na UJ i traci jeden. Z przypadków losowych, ale wciąż ma uśmiech na twarzy. Studiuje(studiowała) na Uniwersytecie Pedagogicznym. Jest bardzo pogodna. Albo jest taką optymistką, albo ma głęboko w d.... swoje problemy. Śmierć dziadka, brata, studia... Brat miał jechać do Afganistanu. Za chwilę poznam całą jej historię. Wiedzę, chciałbym, żeby była optymistką. Ale pomysł z PWST też mi się podoba. Starsza kobieta z którą rozmawia jest bardzo wyrozumiała. Lubi słuchać, nadaje się do tego. Nadaje się do tego. Nie umiałbym obcej osobie tyle o sobie opowiadać. Nie mógłbym też słuchać. Mogę porozmawiać o pietruszce, ale nie rozwiązywać czyjeś problemy. Straszna gaduła. Z tego wszystkiego nie wiem gdzie jestem. Chyba zbliżamy się do Trzebini. Tutaj zawsze stoją wagony towarowe. Po prawej ENERGOMEDIA Grupa Kapitałowa Rafinerii Trzebinia. Miałem rację.

Dzwonił Miłosz. Mam nadzieję, że mu pomogłem. K przez r2. To powinno wystarczyć. Mam nadzieję. Kobiety wciąż rozmawiają. Dziewczyna naprzeciwko mnie ciągle czyta. Aż mnie boli - strasznie gniecie okładkę. Nie lubię tego robić, chociaż ma to swój urok. Rozglądam się. Nie zauważyłem, że pojawiły się nowe twarze. Jest 14:48. Jeszcze trochę pobędziemy razem.

\"Przepraszam, jest tam toaleta?\" - to pierwsze co usłyszałem po powrocie z WC. Jest w następnym wagonie. Wychodząc zostawiłem wszystko na siedzeniu. To było głupie. Pociąg osobowy ma więcej postojów. Łatwiej coś ukraść. Dziewczyna poszła z plecakiem. Kobiety zawsze zabierają torebki, bagaż podręczny. W pociągu jeśli coś ci zginie i nie było postoju, to na pewno wciąż w nim jest. Dlatego wszystko zostawiam. Dawno nie jechałem osobowym. Jest mi bardzo ciepło. Mam ochotę otworzyć okno. Łapię się na podsłuchiwaniu. Kolejne kartki zeszytu zapełniają się zbędnymi słowami. Konduktorka znów sprawdza bilety. Wykryła kobietę, która się dosiadła. Wszystko było w porządku. W sumie skontrolowała teraz dwie osoby. Jesteśmy w Krzeszowicach. Tęsknię za wiosną i otwartym oknem. Myślę, że zaraz może mi się skończyć atrament. Wsiadło sporo osób. Trzyosobowa rodzina szuka miejsca w jednym boksie. Nie znaleźli. Przesunąłem się do okna, by łączyło ich przejście. Skorzystali, ale usiedli naprzeciwko (ojciec z córką). Żona siedzi po drugiej stronie przejścia. Konduktor chciał od nich legitymację. \"Jaką legitymację?\" - zapytała z oburzeniem matka. \" No 37%\". Konduktor nie zwrócił uwagi, że chodzi o pięcioletnie dziecko (dziecko do piątego roku życia, jak mniemam). Dziewczynka nosi okulary. Żona-matka je jabłko. Kobieta od banana prosi konduktorkę o wyłączenie ogrzewania. A ja wolę jak jest gorąco! Wolę umrzeć z przegrzania niż z zamarznięcia. Dziewczynka próbuje spać i opiera głowę na plecach taty. Drapała się w nosek. Sprawdzam stan atramentu. Piszę już resztkami. Wystarczy jeszcze tylko na kilka zdań. Muszę teraz unikać skreśleń, stać się oszczędniejszy w formie. Ludzie są dziś wyjątkowo rozmowni. Tu, w pociągu, zazwyczaj łączą ich problemy, czasem zabawne sytuacje, tzw. komizm sytuacyjny. Właściwie - tylko to ich może skłonić do jakiejkolwiek wymiany zdań. Ich. Piszę jakby byli mi obcy. Mówię, że unikają się nawzajem, a sam robię dokładnie to samo. Tylko się uśmiecham, nic więcej. Opisując ich opisuję siebie. Jest 15:17 Dziewczynka nie sięga stopami podłogi. Żona straszy spóźnieniem, ale coś musiało jej się pomylić. Zabierzów. Od jakiegoś czasu ludzie raczej wsiadają niż wysiadają. Wkrótce Kraków. Jesteśmy już w Kraków Business Park. Ludzie nie mają gdzie siedzieć. Dziewczynka zaczyna zadawać ojcu pytania. \"Długo już jedziemy?\" Jadą dopiero 15 minut. Ojciec cierpliwie odpowiada. Zrobiło się gwarnie, miastowo. Męcząco. Trafiła się jeszcze kontrola \"z góry\". Konduktora miała jednak nosa. Dzieciom czas płynie inaczej. \"Jeszcze daleko, dopiero wyjechaliśmy... - fakt, ale daleko nie jedziecie - Tato, długo jeszcze?\". \"Jeszcze tyle ile taka krótka bajka trwa\".

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
pan_znudzony | 2010.02.23 11:21:17

Śląsk jest gęsty ;]