zapiski_z_ostatniego_wagonu
komentarze
Wpis który komentujesz:

* 2010-03-05 | (15:23) Kraków Główny - Warszawa Centralna (18:35) | InterRegio *

Płuca odzyskały już swoją sprawność, krew jak szalona nie pulsuje w żyłach, nie wbija milionów żyletek przy każdym wdechu, przy każdym jego braku. Bardzo chciałem zdążyć na ten pociąg. Bardzo. Udało się rzutem na taśmę, na peron, na podłogę wagonu, gdy nogi odmawiały już posłuszeństwa. Jest 16:09. Jadę już jakiś czas - akurat tyle, by dojść do siebie. Po mojej lewej siedzi pies. Nazwę go Szarik, na cześć. Jest spokojny. Bardziej interesuje mnie jednak inna postać - mężczyzna siedzący po skosie, za przejściem, pod oknem. Długo myślałem skąd go znam. Teraz już wiem. Wygląda nieco inaczej, mniej poważnie, w rozpinanym swetrze. Wtedy miał marynarkę, siedział pod oknem, po przeciwnej stronie niż ja. Jechaliśmy TLK. Nie jestem pewien, czy na tamten pociąg też się spieszyłem, wydaje mi się, że nie. Było nas wtedy dużo, Strażak całą drogę stał. Było duszno, gorąco. Nazwałem go wtedy architektem, artystą. Teraz wygląda bardziej na pianistę. Może to Rok Chopinowski wkradł się w moje myśli? Dziewczyna, kobieta z psem spaceruje po pociągu. Rozumiem cię stary, nie można ciągle siedzieć. Za moimi plecami siedzi grupa Anglików. Mówię tak, bo rozmawiają w tym języku. Myślę, że jeden z nich ma chorobę Parkinsona, być może lekki niedowład. Ręce trzęsą mu się gdy je, pije, tasuje karty. Ma spory zarost. To tylko utwierdza mnie w moim przekonaniu. Nie goli się, bo grozi to zacięciem. Poza tym (myślę, że) prowadzi normalne życie. Wygląda dość młodo. Tylko zarost go postarza. Myślę, że ma jakieś 25, 30 lat. Nosi okulary. Wcześniej siedział w czapce, co mnie bardzo drażniło. Kobieta naprzeciw mnie uśmiecha się pod nosem. Ciężko byłoby uśmiechać się nad nosem. Ma włosy koloru złoty blond (zawsze miałem problem w określeniami dotyczącymi włosów). Wydaje mi się, ze czyta Przekrój. Wydaje się być szczęśliwą osobą. Architekt próbuje spać. Co jakiś czas otwiera oczy, by upewnić się, że na niego nie patrzę. Gdy nasz wzrok zderzy się na wysokości przejścia, powoli odwracamy go od siebie. Myślę, że on też mnie pamięta. Złotowłosa dziewczyna zerka na psa i uśmiecha się do niego. Robi to dość często, nie za często. Chyba go lubi. Teraz obserwuje mężczyznę z Parkinsonem. Pies nie jest ani jej, ani jego. Jest czyjś inny, czyjś o kim nie pisałem, a kto czyta książkę. Jego pani teraz też czyta. Wolną ręką głaszcze go po brzuchu lub głowie - zależy od pozycji. Jest 16:35. Za oknem pada śnieg. Wiosna została w tyle. Jakiś tydzień w tyle.
***

Jest 17:15. Złotowłosa je jabłko, ogryzek wyrzuca do kosza. Pies i jego pani wyszli właśnie na spacer. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Na Centralnej powinienem być o 18:35. To jeszcze ponad godzina, prawie półtorej. Artysta poszedł do ubikacji. Jestem niemalże pewien, że wysiada na Zachodniej. Wydaje mi się, że robił to ostatnio, wtedy, kiedy jechał w marynarce. Jest ciepło. Nawet bardzo. Lubię to ciepło. Nie lubię tylko kontrastu z otoczeniem, z naturą. Nie lubię wysiadać z nagrzanego pociągu. Złotowłosa czyta jakieś konspekty. Są po niemiecku. Ma też słownik. Anglicy rozmawiają teraz po niemiecku. Sam już nie wiem kim są. Wciąż grają jakimiś kartami. Nie znam się na tym. Ograniczam się do tradycyjnej talii. Wróciła kobieta z psem. Siada na swoim miejscu, koło śpiącego, opartego o ścianę (okno) chłopaka. Ma lekko rozwarte usta, tylko na tyle, by móc nimi oddychać. Kiedy jedziemy szybciej wydaje się, jakby za oknem była śnieżyca, tymczasem śnieg tylko czasem leniwie opada z nieba lub drzew. Wrócił Architekt. Nie mógł być w ubikacji. Jestem w przedostatnim przedziale, a on poszedł w stronę, do tyłu, gdzie jej nie ma. Ostatni jest służbowy. Powinienem od razu do tego dojść. Ma pióro, tak jak ja. Orzeźwił umysł chłodniejszym powietrzem i znów rzucił się na , tak myślę, rysowanie, szkicowanie. Też muszę odetchnąć świeższym powietrzem, chłodniejszym, bardziej dotlenionym Jest 17:28.
***

17:36 Gaśnie światło. Zaczynam słuchać muzyki.

17:41 Stoimy w polu. Anglicy/Niemcy otwierają okno. Notuję w półmroku.

17:44 Jedziemy.

17:45 Znów jest jasno. Złotowłosa jest bardzo szczęśliwa.

17:57 Najlepszy sposób by czas płynął szybciej , by pociąg jechał szybciej, to nie patrzeć na zegarek. Jest 17:58. Jest już ciemno. Za oknem, co jakiś czas, zaczynają już się pojawiać pojedyncze światła osamotnionych domów. W szybach teraz wyraźniej widać nasze odbicia. Pies śpi. Nie mogę doczekać się mojego punktu.

18:22 Jeszcze tylko chwila.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
twoja_em | 2010.03.17 22:24:40

punkt.