Wpis który komentujesz: | Kiedyś, kiedyś, daaaawno temu, gdy byłam bardziej Mari, niż Mami... myślałam o kobietach oddającym się wychowywaniu dzieci z pewnym pobłażaniem. Przyznam się uczciwie, może nawet z cichą pogardą. Że jak to, tak odstawić w kąt swoje ambicje, marzenia, zamienić karierę na gary, mądre książki na poradniki o żywieniu dzieci etcetera, etcetera. Później, kiedy urodziło mi się własne dziecko, zmieniłam front. Myślałam o tych babkach jako o pełnych poświęcenia bohaterkach. Zazdrościłam im nieco, że tak zgrabnie wypełniają swoją archaiczną już dzisiaj i niezbyt poważaną rolę. Dobrowolnie wyzbywają się tego, co w życiu najlepsze, dobrze wiedząc, że z całej zainteresowanej komórki społecznej prawdopodobnie wyjdą na tym najgorzej, rezygnują z rzeczy, które są przecież takie ważne. Sama uparcie ujeżdżam trzy konie: praca, dziecko, studia. Nie wspomnę nawet o szeroko pojętym \'prowadzenie domu\', bo to już jakby z rozpędu i przy okazji. Każdą ze swoich życiowych ról naprawdę staram się wypełniać najlepiej jak się da. Zrobić cudne tłumaczenie, przygotować najbardziej zajebisty plan nauczania - ba, rewolucyjny wręcz!, nie spóźniać się na Bardzo Ważne Spotkania, zadbać, by moje dziecko czuło się kochane, zabawione, najedzone, wypielęgnowane, podczas gdy mąż wysłuchany, wyprzytulany i do tego, żeby jeszcze mógł ze mną pogadać o sprawach wychodzących poza nasze cztery ściany. Egzaminy zdaję na czas, a na wykładach bywam częściej, niż je opuszczam. Psa głaszczę i czeszę, a sobie raz w tygodniu robię peeling i inne tam badziewia. I wszystko właściwie brzmi zajebiście, bo jakoś mi się to do tej pory udawało. Niestety jednak, na własnej skórze stestowałam i już wiem: nie da się być we wszystkim najlepszą i zachować zdrowie umysłowe. No nie ma chuja we wsi. Ostatnio mówimy dość poważnie o drugim dziecku. I po raz pierwszy w życiu zadałam sobie zupełnie nieretorycznie pytanie o to, co jest najważniejsze. Wcześniej jakoś wstydziłam się przed samą przyznać, że rodzina to jest dla mnie to właśnie. Że jak bumcykgroszek, wolę rysować z Matyldą pieski, niż zdobywać kolejne szlify w zawodzie. Bardziej rajcuje mnie udana pierdoła z dekupażu, niż wzorowo przetłumaczona umowa. Gdzieś tam zawsze to chyba wiedziałam, ale zawsze też myślałam z niepokojem o tym, co sobie pomyślą koleżanki, znajomi z branży, a przede wszystkim: mąż. Czy ja będę atrakcyjna dla mojego męża, jeśli zacznę \"siedzieć\" w domu? Długo strasznie sobie to mieliłam w głowie i doszłam wreszcie to takiego wniosku: atrakcyjna jest kobieta szczęśliwa, spełniona i pewna swoich wyborów, może nawet w szlafroku i z gniazdem na głowie ;) Taka, która w dupie ma to, jak wszyscy w koło oceniają jej życie. Toteż taką sobie zostanę. Jak tylko urodzi mi się drugie :) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
dora2 | 2010.05.07 23:25:07 ale dupa ze mnie. przeciez ja dora2 jestem co nie ? ;pp czyli dora2.wordpress.com mariposa | 2010.05.07 16:41:02 a to nie działa coś, z tym wordpressem. Dobry adres żeś mi zapodała, fellow mama? ;) dora2 | 2010.04.30 00:06:31 no. to witoj w klubie. bo ja wlasnie mam w dupie. odrosty jak stad na kaukaz. maz przytulany raz w miesiacu. do pracy chodze ale bez zamilowania - miluje to co mam na koncie pod koniec miesiaca i wowczas zazwyczaj uderzam do sklepow \'aha ! ale zakupy porobie\'. i robie. pol lodowki zarcia dla dzieciakow, milion toreb z dzieciemymi ciuchami. dla nas - nic. zyje ta miloscia. i sie nei wstydze ze kompletnie jestem pod pantoflem. jestem absolutnie absolutnie zdominowana przez moje dzieci. moga mnie ujezdzac jak lysa kobyle. nie mam juz absolutnie zadnych aspiracji zyciowych poza \'chce zeby moje dzieci byly zdrowe i wyszly na ludzi\'. powodzenia i daj znac szybko ! yhyhyhyy a tak przy okazji dora.wordpress.com acha | 2010.04.28 03:39:20 Oh yeaaaaaaaah! Tak trzymać, najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą i już!:)) kjuik | 2010.04.27 05:11:51 bedzie fajanie;) |