Wpis który komentujesz: | * 2010-08-07 | (19:16) Warszawa Centralna - Radomsko (21:19) | TLK * W przedziale sześć osób. Okna pociągu otwarte na oścież. Ożywczy powiew wdzierający się raz na jakiś czas, utrzymujący nas przy życiu. Temperatura jak na sierpień przystało. Powietrze duszne, klejące, takie jak zwykle o tej porze roku, takie, którego nikt nie lubi, stojące w miejscu, nudne. Dziewczyny - kobiety pod oknem czytające prasę, gazety niższych lotów, wakacyjne, odprężające, niestresujące. Uśmiech pod nosem. Radosne oczy. wiatr porywający kolejne strony, bo szybciej, targający firanką. Pod drzwiami mężczyzna z dwoma kobietami-dziewczynami, freelancerzy obyci z wielkim światem, sprawiający takie wrażenie. Uśmiechy również pojawiają się na ich twarzach, już inne, jakby bardziej wystudiowane, mniej spontaniczne, tak samo wesołe. Słońce chowające się powoli gdzieś za horyzontem, już niewidoczne, ukryte za którąś z tych gęstych chmur oświetlonych zupełnie inaczej niż w ciągu dnia, od dołu, od tyłu, delikatnie, subtelnie, tworząc ten magicznie żółty kontur. Strzępki rozmów, porozrywane szumem brzęczącym głęboko w uszach, składające się w niespójną całość, pojedyncze słowa, wyrwane z kontekstu zwroty dotyczące nie wiadomo czego. Kanapka handmade jedzona wcale nie tak małymi kęsami, buńczucznie, inaczej niż te wszytskie wyzwolone kobiety, które spotyka się na każdym kroku w zawsze \"zaciasncyh\" spodnaich, z jogurtem w dłoni. Smacznego, piszę, gdy ona bierze ostatni kęs. Na korytażu dziewczynka, sięgajaca ledwo okna, stojąca na podwyższeniu wspina się na palcach, wychyla nos za okno. Wiatr roztrzepuje jej długie blond włosy. Mężczyna prawdopodobnie jest ojcem obu kobiet, z którymi podróżuje. Opiera usta na zgiętej w łokciu ręce. Patrzy na zmieniające się za oknem drzewa, po stronie korytarza. Las, jak u Moneta, rozmywa się za nami. Jedna z córek, nosząca soczewki, siedząca po mojej lewej, na przeciw ojca, czyta gazetę. Nie jestem jeszcze w stanie orkeśleć jaką. Druga z córek, siedząca po lewej stornie ojca, ma zamkniete oczy. Być może już śpi. Jedzie tyłem do kierunku jazdy. Czytaną gazetą jest Focus. Peron pojawia się za oknem. Skierniewice. Stop. Jest 20:20. Szum w uszach ustał. Słychać ciągnące przez ludzi walizki, w tle przebija się wspomnienie gitary, głos z dworcowego głośnika informuje o Tour de Pologne, pociągu TLK, moim pociągu. Ruszamy dalej. *** Jest 21:02. Za oknem już zmrok. Na tle ciemnogranatowego nieba widać ciemne kontury drzew. Co jakiś czas w oczy byśnie zółtway prostokąt okna oświetlonego domu. W oddali pojedyncze latarnie kierujące podróznych na właściwe miejsce. Tylko pociąg, jak złośliwa żmija, oświetlona sunie po torach przemiejszczając się coraz to dalej. Okno jest już tylko trochę uchylone. Drzwi szczelnie zamknięte. Na korytażu nikt już nie wspina się na palce by rozkoszować się zapachem smagającego po twarzy wiatru. Cisza powoli wkrada się w kolejne zdania, porywa kolejne dusze. W uszach ciągle lekko szumi. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |