Wpis który komentujesz: | ***** Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatny. VII. pieśń o Claybury Hospital z wyspy wiosennej na skrzydeł manewry ledwie sześć kroków od drzwi do błękitu gdzie ptasie piski na rozstajach milkły i piersią pustą z wysoka z wysoka powstańcie oczy powieki zetlałe brunatne płaszcze rozchwiane na strychach rękawy zgodne w zaciekach poddaszy w nieobecnościach im dłoniom zadanym dotykają twarzy i figur na sercu w sukniach pąsowych w menuetach czarnych białe zobaczyć w niedomkniętym oknie czerwca doczekać w strąku niedojrzałym bujać się na wietrze potem chyba pęknąć a świt tymczasem świt po śpiących wróblach o różanych ponoć palcami trzy po trzy puchate łebki ugniata być może staranie folią w księżyce cynowe nie budząc ze złudzeń owija ze spania a szepty dziwne szeleszczące słowa znane jedynie plemionom najstarszym wspartym o kije i słońca tysiączne trzeba zawrócić gdzie koczują w piasku on na to za biedny i rozkłada skrzydła długie dostojne siwo w toni sinej jak gromnicę w niebo pierwszym piórem trąca iskrą po iglicy ten Pałac Radziecki słyszcie rozgwar, ówczesne zachwyty to zwyczajne, ludzkie, wielu wciąż to słyszy nie jednego zwiedzie z wstających w szarówkach roztrącając gwiazdy zgrzebnością cyrkonii niepewne o świcie jest myśli składanie choćbyś siedział długo w swej błogo durności aż łeb poleci choćbyś spisał ślady tych w bankach witanych, dzisiaj czołobitnie przez ciebie witanych, nisko gubernialnie od ich majętności oddzielny stalą wąskoustą strażą szwajcarskim rejestrem wręczając kluczyk zapytać się zdarzy czy tylko ich jaźnie ściśnięte w chusteczce ? i ponownie w lustrze poznać kształt istoty jednej z rozumnych wśród galaktyk wielu jaką z węgla w supeł związano w kijankę bądź na nieszczęście za dotknięciem Boga bo człowiek mściwy, bo człowiek zbyt dobry Musiałeś widzieć w angielskiej klinice palcami plazmę ścigałeś po ścianach kleistym o szybę seledynem życia z swych prapoczątków ameby stukały O oczach czarnych ogonach plamistych o czym pisały czeskie tajne służby im nie ufając odnalazłeś przejście aby samemu tu wrócić fraktalem ? i z brzmieniem innym, i o innej składni u pierwszych ludzi nie tych człekokształtnych znam twoje kolory, w słowie i w obrazach w dźwiękach oddane, i milczenie w pauzach nieraz kijem badałem ich grunt, i znaczenie na brzegach, spokój, wzdłuż brzegu pluśnięcia mam To w dłoni często, ciepłe, i jest dźwiękiem niknie w bezkresie swoich grubych włosów długie i pieszczące prawie ośmiornica po dłoni to idzie, to idzie po ręce ale nigdy palce nie nikną bezwiednie choć cofnąć może nie raz o pół wieku jeszcze mnie tutaj cielesność kobiety symetrią w lustrze jej odbicia trzyma tamtym poruszeniem w ślinie i w spojrzeniach ciążąca piersią prawie że wywrotna jej jędrność z wzoru odejmą krwawienia do której uciekam i bez której zginę wstrzymany na chwilę w czarnych menuetach od niej oddarty Stworzony przez podział ... tutaj dotykam obłędu bezpośrednio ... * |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |