milady
komentarze
Wpis który komentujesz:

Kiedy miałam 12 lat, odszedł od Nas ojciec, zostawiając mamę z długami, których nie potrafi spłacić do dziś, wtedy mając kiosk RUCHu niewiele mogła spłacić, więc od tamtej pory pracuje w osiedlowym sklepiku.. Wracając, kiedy zostawił mame z tymi długami, mnie zostawił z bagażem nieprzyjemnych wspomnień i bez dziewictwa, pewnie to przyczyniło się przede wszystkim do tego że go mama wyrzuciła, chociaż, podobno sam poszedł, do jakiejś ku.rwy, tak mi babcia mówiła. Pamiętam jak uciekałam w nocy z mamą do dziadków, żeby mama znów nie siedziała całą noc na pogotowiu, rozwalił drzwi mieszkania wtedy i siedział z dziwnym papierosem, dziś w sumie wiem że to joint, ale wtedy wydawało mi się to bardzo dziwne i straszne- to taki mały przebłysk który pamiętam z emocji w dzieciństwie. Po jego odejściu przestałam rozmawiać z mamą, siostra zaczęła mnie poniżać, a ja chcąc się ukarać, krzywdziłam sama siebie, zresztą, do dziś mam blizny na ramionach, D. zawsze je całuje i mówi że to dobrze, że są, że dzięki temu mam siłe, myslę że jedyne co mam to właśnie takie noce jak dziś. Pierwszy raz z domu uciekłam kiedy ojciec chciał mnie wyrzucić przez balkon, z drugiego piętra.. Stał wtedy i palił a ja nie chciałam z nim rozmawiać, żeby znów się nie zdenerwował, żeby mnie nie bił, taki jakiś uśmiechnięty był.. Suma sumarum zawołał mnie i powiedział że się pobawimy w nową fajną zabawę, kiedy podeszłam powiedział że zabawimy się w samolot, złapał mnie za nogę i wystawił za poręcz, nie pamiętam jak to się stało że mnie puścił i wybiegłam z domu. Nienawidziłam mamy, że to robi, że ciągle jeszcze z nim jest, chociaż było mi go żal, był taki samotny, myślałam że ześwirował dlatego, że wszyscy się od niego odwrócili. W każdym bądź razie uciekłam, miałam wtedy tylko discmena, niemiecki, za to dostałam trzy bułki na dworcu. Wtedy się zaczęło właściwie, pierwszy joint, chociaż, nie wiem, może to była lufa? Ciężko posklejać myśli.. Po przepalonym tygodniu policja odwiozła mnie w nocy do domu. Mama płakała. Nie mogłam na nią patrzeć, do teraz nie mogę patrzeć na to jak płacze i nie dlatego że jest mi jej żal, a raczej dlatego że chyba mam bezpodstawny żal do niej. Wtedy chyba zrozumiała, jego już nie było, żadnej rzeczy po nim nie mogłam znaleźć...
Rok później zakochałam się po raz pierwszy, miałam 13 lat, on 24, troche śmierdział wódką, był fajny, inny, dojrzalszy, rozumiał mnie, ale jak to na małym osiedlu, wieści szybko się rozchodzą, mama wysłała mnie do cioci na pół roku, a on ot tak, odpuścił, obiecałam sobie, że w życiu jej tego nie wybaczę.
Później znalazłam przyjaciółki, podobały mi się, bo byłam z bardzo pobożnej i niby porządnej rodziny, a one mogły robić co chciały, wtedy, dzięki nim wciągnęłam pierwszą kreskę, potem drugą, trzecią... pięctysięcy dziewiątą itd itd. Miałam anemie i odwodniony żołądek. Mama oddała mnie do ośrodka wychowawczo odwykowego, później straszyła wysłaniem do ojca. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak jej wtedy nienawidziłam. Lata płynęły, alkohol płynął, jointy się spalały, koks się sypał.. Aż w końcu przyszedł on, pomógł ułożyć emocje, każdą po kolei nazwał, znajdywał najlepsze i najprostsze rozwiązania, PRZYJACIEL podobno. Wzloty i upadki. Przy setnej kłótni, postanowiłam że nie odezwę się przez miesiąc, ale mijały miesiące a jego telefon wciąż był wyłączony a słoneczko z gg wiecznie czerwone.. Pisałam do jego kolegów, a tu co? On w kurwa areszcie.. Robiłam lewe interesy z kolegami z osiedla wtedy, mialam kase, chcialam jego samochod wykupic, ale ktos mnie uprzedził, aż w końcu wrócił, po 1,5 roku wyszedł z aresztu, później po 2 miesiącach odwiedził mnie, znów miałam przyjaciela, który pomógł z matmą, wypił piwo ze mną, wysłuchał, opowiedział o swoim bagażu doświadczeń. Oh, D. kto by wtedy pomyślał że teraz będzie to co jest? Po kolejnych paru miesiącach, w końcu byliśmy razem, dwie połówki, które musiały troche zgnić, by się dopasować.. Szczęście jak zwykle nie mogło trwać długo, po 9 miesiącach idealnego związku, przyszedł bilet, do zakładu kryminalnego.. 2 lata czekania, warte tego. Teraz patrzę jak śpisz, z tą skwaszoną miną po kłótni, o bagaż doświadczeń, a przecież cierpimy tak samo, każda rana drugiego, pierwszego boli dziesięć razy mocniej.. Kocham Cię. Wyglądasz jak mój przyszły mąż, ojciec moich dzieci. Chcę oddać Ci życie, tylko jeszcze nie teraz, muszę mieć pewność, nie mogę zrobić tego co moja matka, Kochaj mnie dalej, jak mnie kochasz, w końcu się odnajdziemy, znajdziemy swoje zapachy, dotyk, słowa, na ołtarzu, pełnym przepięknych konwalii , tylko jeszcze nie teraz. Musisz mi wybaczyć, bo ja w tym trwam, bez względu na status, czy jestem żoną, czy po prostu narzeczoną. Trwaj we mnie, bo ja trwam w Tobie. Dobranoc.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)