Wpis który komentujesz: | * Sławomir Różyc. Kroniki portowe. II Kolchida XIII. Rozmowy z Królem Olch. Kropla Po ciemku ścianami mierząc kubaturę Obecność granic w kremowym odcieniu Bez zgrubień grudek wgłębień pod palcami A przecież staranną dłonią pana Henia Rozwarte szczeliny zapełnione pianką Klamki nie klekoczą nic się nie zagnieździ Cień za kaloryferem pachnący odświętnie Tęskniłeś troszeczkę ? - szelest z korytarza I kurczą się ściany liczone od wewnątrz Chłodem po lamperiach zwierają naskórek Lśniącym płaszczem płynie o dotyku siwym Król Olch bieli włosy płatem z węża skóry To jego oddech prostuje przedmioty Krzesło się wzdrygnie wśród niewczesnej drzemki Sam szlafrok nagle zsunął się z oparcia Tego się nie mówi ! - słychać z toalety Król Olch Czego się nie mówi ? Że człowiek samotny ? Pigmalion Mężczyzna mężczyźnie pewnych rzeczy w kraju Okno otwarte zamknij drzwi bo przeciąg ! Dumam czy zapalić co to za przebranie ? Król Olch Peleryna w smakach co zakrytym czyni Bo Czas się zbliża z czasem bywam ssakiem Całkiem wyraźnym wymownym w zarysach Dziecko dostrzega babcie od różańca Doglądam materię będąc materialny Zejście to jedynie chemiczna przemiana Coś ci dolega ktoś paciorki liczył ? Po kręgosłupie ? Za dużo o jeden ? Coś się dogrzebali ? Czego bym nie wiedział Może wzrok osłabł patrząc na zlecenia ? Pigmalion Glazura biała - Jedynie skrzywiony Coś mnie zniechęca powiedziałeś : Życie ! A dotykałeś kiedyś tego sukna ? Król Olch Ściegu nie sukna bo tło pozostanie Deszcz zapowiadany ławki czy glazura One są niezmienne ślady palców ścierasz Szpital Wierzchem dostrzegasz masywne budynki Bliższe pokoleniu w dali drobne lżejsze Samorozsuwane drzwi do Izby Przyjęć Równiutka kostka z resztki oszczędności Jedynie się zdaje nam o szarym świcie Co dzień swoje trzódki ustawia profilem Zimny bezimienny kropla przy kominie W ślad za druhnami kolejna przesiąkła Przez strych przeleci i ominie miskę Nie posiądzie kocher stary na narzędzia Dawne w nim nożyczki wyciągają uda Ktoś zapobiegliwy w kącie poustawiał Kto ? Bardzo dawno. Czy po prostu umarł ? Personel rozumie kropla znajdzie drogę Może przyjdą czasy na nożyczki stare Przez cienką wylewkę przez wiórki poszycia Przez stropy klejnowskie jej dalsze siąkanie Niknie to przez sufit nabrzmiewa planeta Mała filtrowana co ten świat przewierci Ciałko płodu pełne leci leci leci XIV. Rozmowy z Królem Olch. Szpital. Pigmalion Mierzi mnie ten szpital - wreszcie kapie miękko Na dolnopłuku nie tracąc zwartości Po śliskich powierzchniach bieglejsza podąża - Już mi sny lustruje powtarza po nocy Jednako piskliwe zbolałe historie A jeszcze narzeka był na tysiąc łóżek Tyle ludzi pieścić na białych językach Jedyna rozrywka kiedy Śmierć z przejęciem Szczerząc kły z połyskiem talie w grze tasuje Czemu naraz cztery ? I rozumiem babcie Co o tobie szepczą w kółkach różańcowych Król Olch Niechętnie tam chodzę stąpam po omacku Alergia na krzyże obrazki z poświatą Kiedy tam zadzwonią to wibruje w skroniach A śpię niewiele co najwyżej komy Toaleta męska Ciepło terakota tylko Szum z ulicy Z nogi na nogę czarnych pól dotyka Też nie lubi białych zagląda do kabin A że trochę wietrzny bawi się z papierem Cichy pisk flamastrem po kafelku białym Melduje czterdzieści – Powiedz coś o sobie Bawarem jesteś ? Wychodziłem w Wino Król Olch O ile pamiętam nazywam się Albrecht Najmłodszym synem z szlacheckiego rodu Ległem pod Balingen na zasłanym polu Wskazał mnie palec wskazał w to chcę wierzyć Pigmalion Jeśli Palec wskaże to poważna sprawa Król Olch Widzisz mój poprzednik lubował swastyki Bywał stronniczy gdzieś w czterdziestym czwartym Zrobiło się głośno o obozach pracy Nie było łatwo zmiana Stylistyki Szpital A gmach solidny jakby przysiadł słuchał Gdzie chadzał Albrecht wyziębiało kafle W pierwotnych planach jeszcze za caratu Z solidnej cegły ustalił początek W naszym pawilonie u zarania wieku Przy oknie zgorzkniały był strażnik uczastku Do siebie dochodził Jefrem Michajlowicz Czy to wiatr strącił kapelusz Ludmile ? A kiedy ich naszedł te wszystkie guziczki Tytoniu zapomniał jak wybebeszona Chuć z ciała białego skroplona na szybie Nagana by trzeba a nahajkę chwycił Junkier Nikulin żarłacz wszelkich dziewic Kto mógł przypuszczać że ten z gołą rzycią Zupełnie bez wstydu kroczem poplaskując I raptem Jefrema krzesłem porachuje ? Człeka porywczość znać czyni kobieta Ślubna mać jej ... Ciszej ! Bo pannom uchybim U Jefrema w spisie - stoi - bałabajka Że gnat przetrącony to śpiewała dusza Zawodziła cudnie przez słońce czerwcowe Co się lepko skrada po maju bez opadł I w głowie pojemnej pannom na romanse Taki to miesiąc, Ot ! Kwiaty przez okno Trafiały z czasem nie błahymi z łąki Były słuszne róże z chrzęstem tulipany Ślizgiem szły po szybie od rudej kantorki Takie to romanse po strunach przeciągał Ale żona beczy babie po ptaszniku Co młodszej szyjce dmucha czule w pierze Gorzko nawróconej gęś jak neofita Prosto z rewolweru do Jewrejki strzela Wspomniał pan Gwidon przez flegmę na płucu Leżał łózko obok przy tej głośnej dramie Pierza mnóstwo było z kapelusza Rachel A kula dziwnie trafiła wprost w ścianę Nic nie wyszczerbiła przez otwarte okno Teraz tam po rurach nasza kropla płynie Niżej do piwnic wtedy on w dorożkę Nagle ozdrowion wziął Jefrem Ludmiłę A nam kropla niżej a nam podkówkami ... XV. Rozmowy z Królem Olch. Teczka personalna ... koniki siwe za zakrętem dzwonią A nam kropla krągła ciążąc nie pobłaża Noc w północ się łamie Czasem zawróconym Trafia do piwnicy gdzie zamurowany Niegdyś jakiś składzik z drugiej strony nisza Król Olch : Dotknij glazury słyszysz głos wysoki ? Pigmalion : Czasem tak śpiewnie szumi często w rurach Król Olch A ja ci powiem kurtka mundurowa Wabi kapelusz jaki w demonstracji Rzuciła na łóżko cycoszka Ludmiła Była notatka z rubryk towarzyskich Zaniechano nazwisk zmieniono imiona W Moskwie aż historia o naszym szpitalu Nie o polskim skrzypku że mu iskry w oczy Pigmalion : Ale czemu jeszcze do tej pory śpiewa ? Król Olch I otóż ciekawość : Jeśli śpiewa, po co ? Kto winien - bo śpiewa - i po czyjej stronie ? A potem historia jak kotlet mielony Obtoczony w bułce tym się podrumieni Zamiast opowieści mamy bułki zapach Pigmalion I to się dzieje w tym szpitalu wokół ? Szepty gdzie się jutro z wczorajszym przenika Czasem radość czerpie w obcobrzmiących słowach Czasem patrząc z okna na arie czyżyka Król Olch A tak to się dzieje - kto śpiewa - ten żyje I nic już tu po was bo na tym wam zbywa Który z kim, i po co ? I dlaczego śpiewał ? Nie ma opowieści z piwnic sen zostanie Radośniejszy przecież niż wasza piwnica Pigmalion : Może i śpiew słyszę ale w sny nie wierzę Król Olch A pamiętasz kłamco przed dwudziestu laty Razem ze wspólnikiem z funduszu Barbary Zakładałeś firmę i skrzyknąwszy ludzi Jaką to zachętę słałeś do klientów ? Pigmalion Czuliśmy się obaj wtedy oszukani W tamtej korporacji nie znasz korporacji Król Olch : Sam masz korporację co wtedy pisałeś ? Pigmalion ... Że firma rodzinna ... że czasu dla dzieci Poświęcać więcej bez gonit i stresów I pasje rozwijać ... Król Olch : I talenty innych ... Pigmalion : Nieco lepsze zarobki ... Król Olch Żeby na nie czekać ! Potem dom we Francji kontrakt z telewizją Jeden szybki podpis i sny innych znikły Rozpuściłeś sforę zagryźli ich młodsi Pigmalion Przestań Albrechcie ! Dziś wszyscy podobni Chciałem świat zobaczyć jeśli złym człowiekiem ... Król Olch : Coś zrobił dobrego w swoich dniach ostatnich ? Pigmalion : Pomogłem Ciemko ... za twoja namową ... Król Olch : Bo Śmierć ma sumienie Pigmalion z przekąsem Bo znaczona Palcem Była propozycja mam zostawić Małą ? Król Olch A cóż jej po tobie ? Choć raz pomyślałeś Że chce się uczyć ? Coś osiągnąć sama Ty coś poznajesz ? Cytaty z gazety Nic się nie nauczysz boś przeżarty grzechem Myślałeś grzech pewnie strzelać na ulicy Do głodnych ludzi czy dziecko utopić A sny wmawiać ludziom odebrać nadzieję ? Śmierć nie podaruje a tym bardziej Palec Chociaż jeśli z Śmiercią pójdziesz na współpracę ... Będą dwa organy was jakby nie liczyć ... Pigmalion z wyraźnym przestrachem Nie zamierzam zdradzić Michała Anioła Choć bardzo ciekawe czemu go nie słyszysz Król Olch Ma uczucia w sercu ty ludzkie uznanie Martwię się bo wczoraj zachwiał się na stolik Pigmalion z oburzeniem Wczoraj Michał pupil przejechał w gazecie Jęzorem po mleku jednego ministra ... Król Olch albo po prostu Śmierć Jakiego Zdrowia ! Nie jest nieśmiertelny Chciałeś interesów ? Ciągle jestem tyci ? A jak w sen mi pójdziesz niby biedny Ciemko ? Pigmalion Jest taka możliwość ? Król Olch Dziwnie z tymi snami czasem mam problemy Pójdziesz na współprace opowiem ci jeden Sny to surfowanie potem cie odłączą Za wysoko z falą ... słyszałeś o duchach ? Pigmalion Pomyślałem sobie szkoda pana Henia Zawsze coś naprawi papierosy pali Napił się piwa i widać zapomniał Że tu ostatnio montują kamery Król Olch Martwisz się o Henia czy o papierosy ? Jeśli o robola to po prostu słodkie Mam gdzieś kosę w schowku starą zardzewiałą Nie martw się, żartuje ! Tak walczą o awans ? Bardziej dla perswazji przez sen ścisnę troszkę Cicho cichuteńko jednego po drugim Pigmalion : Czy to wystarczy ? Król Olch Jak nieco pomyśleć jest w tym pewna dobroć Ale od dziś Miłość ! Z uśmiechem pokornie Uciekam na obchód dopowiem ci Jutro Pigmalion : Nie czekam do Jutra ! Jakie mam gwarancje ? Król Olch rozczapierzając palce wysoko w powietrzu Szanuj piękno dłoni ! To twoje gwarancje Lepszych nie będzie. Już nad tym pracują ... jedynie ten upiorny tydzień przetrwać, a potem nie oglądać się za siebie w przeszłość ... > |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |