Wpis który komentujesz: | MarniakDzisiaj jestem chory, mam popsute gardło i brzuch i jestem marniakiem w związku z tym.Na bank pamiętasz tę scenę jak w Pitbullu trzeźwy Metyl został wyjebany z domu i ta scena jest mi tak bardzo bliska, że aż przykro o tym myśleć, zwłaszcza jak myślę o komplementach przy maszynie z wodą mineralną w Stoke, przy Grand Union w Londynie, czy we Flow w Warszawie i jak pomyślę o tym, że jestem już emerytem i takich komplementów już nie będzie chyba. Miałem napisać to wczoraj, ale piszę dziś. Wczoraj byłem smutny, że włączam Bieswi, wpisuję swoje imię z golem (niejednemu psu Burek na imię) i mi smutno, że od razu wiem, jaka jest *dzisiaj* data. Dzisiaj już bym nie wiedział z powodu wyczerpania zasobów, przez co jestem jeszcze smutniejszy, chociaż im bliżej dna, tym szybciej ma szansę się odbić od czegoś, a ponoć bez dna nie da rady, a ja nie daję? Zdefiniuj dno co. Życie może przytłaczać, jak wychodzisz z pierdelka za skórę, próbujesz uczciwie żyć, a wiatr nie przywiewa dobrych czasów pierwszej klasy, wręcz przeciwnie - wieje w oczy, dupeczga nie akceptuje przyczyny pierdelka, a pokusa powrotu do złych rzeczy non stop widnieje na horyzoncie. Bywa ciężko, a położyć się na ziemi z tępym wzrokiem skierowanym chujwikaj, a potem wziąć telefon i szukać kogoś, z kim można pogadać , a ten ktoś jest dopiero pod koniec alfabetu, to czasami rozwiązanie Dziecka Szczęścia. Może być dużo gorzej, a wiem, bo niedawno był Dzień Dziecka. Nie wiem czy iść jutro na kawę z MeShell podyskutować o medytacji, bo jestem marniakiem, a nie chcę być większym marniakiem jutro z powodu zdrowia. Zwłaszcza, że ona pierdoli coś o jakichś identity, tak samo jak Zbrochu o jakichś essencach, a ja SPOKO wdech, wydech i jeszcze zostaje nadwyżka. A ja na bank nie będę musiał tego wymazywać, bo nawet nie sprawdzę czy muszę. Nawet teraz Stjarnan strzeliły gola w Pucharze Ligi Islandzkiej, a ja mam na to tak ślicznie wyjebane, nawet jeśli jakaś dupeczka miałaby mnie kopnąć w mój fajny tyłek. Nawet pomimo świadomości, że jakbym teraz pojechał do Warszawy, Londynu czy Stoke, to nikt już by mnie nie skomplementował tak jak kiedyś. Marniactwo marniactwem, wdech, wydech, jeśli dwa lata temu w tydzień pokonałem żółtaczkę, to przecież o co cho, jak coś mnie nie zabije, to już raczej nie zaboli, a nawet jak zabije, to nie zaboli yo. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |