Wpis który komentujesz: | part 5. ostatnia. i on się pojawia trzy minuty później. - co się stało Słoneczko Moje!? - odmówiłeś już nowennę? ON był ZASKOCZONY, że ja wiem. rozumiecie? no kurwa. ja byłam zaskoczona, że on jest takim zdebilałym debilem, ale to ćś. w każdym razie cóż mogłam poczynić? zadzwoniłam do PB (i tak on mi doładował konto, więc nie było mi szkoda pieniędzy - boże, jestem wredna) i pytam dziewczę czy zdaje sobie sprawę, że nie jest już jedyną księżniczką w życiu remigiuszka. nie zdawała sobie sprawy. ogólnie przetrzymała mnie na tym telefonie dobrą godzinę i NAPRAWDĘ mogę stwierdzić, że powinni ten ślub brać czym prędzej, bo oboje są tak samo zdrowo pokurwieni. tu mogłaby się historia skończyć, prawda? ta, chcielibyście, kurwa. od tamtej pory regularnie do mnie dzwonią. raz on, bo on mnie tak kocha, tak mu zależy, tak chce ze mną być, ojej, ojej. (spoko, ale ja jestem wysokobudżetowa, stać cię, chłopcze?) raz ona, bo ona tak go kocha, czuje się winna, chce pojechać go przytulić i modli się za niego i za mnie. i tak w kółko macieju. i ja pytam. JAK MI SIĘ UDAŁO ZOSTAĆ WCIĄGNIĘTĄ W TAKĄ DRAMĘ?! bo wiecie. ja nie przebieram w słowach, gdy się mnie wciągnie w coś, co mi się nie podoba. więc kazałam jednemu i drugiemu się ode mnie odpierdolić. w prostych, krótkich, żołnierskich słowach wytłumaczyłam, gdzie mam ich problemy i dlaczego życzę sobie, żeby zginęli w czyśćcu. jak się okazuje: do żadnego z nich nie dotarło. (wspominałam, że ten ślub powinni już, teraz, zaraz?) bo przecież kazałam się odpierdolić a nie spierdalać, nie? jasne. chodzi o to, że ja jestem zero-jedynkowa. uczyłam się o logice rozmytej i jest mi daleka. więc dla mnie albo z kimś zakończyłam znajomość, albo nie. nie, że okej, dzisiaj nie gadamy, bo nie chcę cię, nie chcę cię znać. a jutro gadamy, chodź do mnie rączki mi dać. ogólnie... teraz mnie to tylko bawi. był moment, że lekko wkurwiało. później zmęczyło. wmiędzyczasie wydzwaniał do mnie jego przyjaciel, że on się nie będzie wtrącał, że ja krzywdzę r., że on się nie będzie wtrącał, że r. sobie szkodzi mną, że on nie będzie się wtrącał, itp. itd. ej. wkręcić mnie w taką dramę? SZTUKA! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
just_fucked_up | 2013.06.28 08:51:38 Hhhahahaha, no kurwa, hahahahhahaha, umieram ze śmiechu jak to czytam :D Będąc w trakcie takiej dramy to na pewno się (jeszcze) nie śmieje, ale założę się, że sama opisując to uśmiechasz się z niedowiarą :D Akcja jest przednia, Moda Na Suknię - Christian Madness Edition. Hahah,. ja jebię, dalej jestem w szoku :D thevisualiza | 2013.06.27 18:32:18 ta, nie wtrącał się, ale zadzwonił. nie wtrącał się, ale dał Ci znać, że jest skrzywdzony. nice ;) |