Wpis który komentujesz: | Prognozy mówiły o burzach. Ostrzeżenie na zasadzie \\\'nie wychodzić z domu\\\'. Ale z samego rana pojechaliśmy rowerem szukać obiecanego pierworodnej 640-letniego Warcisława. Dębu nie było. Bunkrów też. Ale też było zajebiście. Optymistycznie zacząć należy, że po moim ostatnim malkontenckim wpisie, zaczęto montować na kluczowych skrzyżowaniach słupy. Liczę, że na nich pojawią się znaki -> \\\"Do starych dębów tędy\\\". Ale póki co, szukanie owych jest mega zagadką. Wyzwaniem. Ale może o to chodziło? Może w tym cały \\\'fun\\\'? Do śmiechu nam wszakże nie było. Minęliśmy 800-letniego Bolesława i dalej, niebieskim szlakiem po arcy-nie-rowerowych terenach, ruszyliśmy z nadzieją zobaczenia drugiego. Miało być 2km. 7km dalej w las, na totalnym pustkowiu, po przebiegnięciu przed przednim kołem lochy z 8 małymi dzikami zacząłem się martwić. I wtedy rozpoczęła się ulewa... Prędkość powrotna była godna Neila Armstronga. Podsumowując: lokalizacja Warcisława nadal pozostaje dla nas zagadką. Ale po drodze znaleźliśmy stary, niemiecki cmentarz z nagrobkami datowanymi na 1900r. Murowane groby, z lekko odsłoniętymi płytami, a pod nimi 2-3 metrowe wykopy. Beata, z zacięciem godnym osła, kazała świecić latarką i szukać trupów. Bo nigdy takiego nie widziała... No cóż... co kogo kręci... Zmoknięci wróciliśmy koło południa do domu... Warcisławie - znajdę cię SUKO! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |