pharcyde
komentarze
Wpis który komentujesz:

\"Przed chwilą zaburczało mi w brzuchu w sposób, który zabrzmiał jak moje imię, kiedy mama wołała mnie na obiad. Chyba zaczynam wariować. Może powinienem coś zjeść. Mówiłem jej, naucz mnie przyrządzać tę pieczeń, już nigdy nie zjem takiego barszczu, mamo. Napić się. Tak, napiję się z ojcem. Uśmiecha się do mnie jego rozświetlone przez słońce, zaschnięte w fotelu ciało, przy oknie, w kapelusiku słomianym jak mój zapał do spełniania marzeń. Nie chciałem być mechanikiem. Nie chciałem też być farmerem. Piklowanie części ciała to nie był zaś dobry pomysł. Nie chcę iść do spiżarki po wino, wtedy matka patrzy na mnie z dwóch stron jak ślimak chcący sera na pierogi. Mówiłem ci, naucz mnie przyrządzać ciasto i farsz. „Synku, przynieś ziemniaków. Ubierz kurtkę, jak będziesz wychodził”. Jak mógłbym pochować jej ciało w ziemi, która wydaje owoce? To delirium. Pójdę po wino. Słoik z jedną z półkul mózgu, siną, wymieszaną ze śliną, roztrzaskał się o beton podłogi. Zatrzymało się serce krwiste, choć przyciemnione. Wstrzymało oddech ciemnobłękitne płuco. Bzyczy obudowana, zapajęczona, pożółkła lampka na ścianie. Spomiędzy zakurzonych półek patrzą się mądre oczy koloru płonącej, wiosennej łąki. W oczach wspomnienie dziecka, które przypadkowo podpaliło pastwisko i ledwo dało ujść życiu, krowom. W krwinkach wspomnienie dziecka siekającego brata, bawiąc się z nim w snopek siana. Kiedy nikt nie słyszy dźwięku sznura gibiącego się na drzewie, tego dźwięku nie ma czy słyszą go także wrony? Pod drzewem butelka po winie, ale to już nie za mojego życia, ale tego jeszcze nie ma. Jedyne, co usłyszę to astralny chichot brzmiący jak rozwydrzony, demoniczny małpiak, który tak dziwnie przekonująco mnie wzywa.\"



Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)