pharcyde
komentarze
Wpis który komentujesz:

i nie wiem, czy ty mi się śniłaś, ale u ciebie byłem. mam jakby film zerwany i takie wrażenie, jakbym z tobą rozmawiał i mówiłaś, że 40 kg to dla ciebie za wiele. widziałem twoją talię, twój brzuch, miałaś ciemne albo granatowe rajstopy i podobne majtki i biustonosz, a było to w mieszkaniu albo już w przebieralni, bo przez moment widzieliśmy człowieka podobnego do jana himilsbacha, o takim parodniowym zaroście i spytałem cię, czy naprawdę tak myślisz, czy tylko żartujesz, a ty, że naprawdę, bo po co miałabyś kłamać? wiem, że wspomniałaś o kroplówce. nie potrafiłem tego przyjąć: tego, że tak do mnie mówisz i cię to nie zastanawia, nie obchodzi cię też, co będę czuł, mimo że rozmawialiśmy o czterdziestu ośmiu — pięćdziesięciu trzech kilogramach. tylko oglądałaś się w lustrze, fajnie i szczupło wyglądałaś, i powiedziałaś, że dieta choćby kosztem śmierci, z przekonaniem się uśmiechnęłaś — mimo że bardzo mi na tobie zależało i chyba rozmawialiśmy już o terapii i zaburzeniach odżywiania przez wiele godzin. inna dziewczyna powiedziała mi później, że to irracjonalna obsesja gorsza od heroiny, i żebym się nie łudził. chwilami nie mogłem przez to spać i jeść. miała rację i czułem te twoje emocje, jedną taką emocję, energię, która praktycznie przejęła nad tobą ster, będącą dla ciebie jak narkotyk i jedyna myśl w głowie. nie jadłem i nie spałem, mimo to przychodziłem przerzucać palety na owocach egzotycznych na kilka godzin. to jest jak jakiś sen. następnie byłem u ciebie pod wieczór w domu na wsi, na piętrze, praktycznie w drzwiach albo w korytarzu przy schodach i miałem wszystkie jakieś moje pretensje na kartce i był taki moment, że rezygnujesz z siebie, z przyjaciół i ze mnie w jednej chwili, i zamieniasz to wszystko na swoje filmy i dietę, a to było tylko jakieś nieporozumienie i chciałem prosić \"ola, nie mów tak\", ale było za późno i w ciągu jednej sekundy cię straciłem, bo wolałabyś, abym cię bił i krzyczał, choć i tak by to nic nie zmieniło. później pamiętam już tylko, że nie było cię do nocy, już nad morzem w pokoju, gdzie spaliśmy przy kuchni, tylko przemeblowanym, a ty miałaś ciemniejsze włosy i chciałem tylko puścić ci sygnał, żebyś dała znać, czy żyjesz i ujebałem sobie, że jesteś na innym kontynencie. bałem się, że nie oddzwonisz, a ty odpowiedziałaś, że śpisz i nie było między nami odległości, już tak mnie jebło od tego niejedzenia, jakbyśmy spali w jednym łóżku, chociaż byłaś w pobliskim mieście. rano weszłaś po cichu i położyłaś się obok mnie na łóżku, i zaczęłaś wyć tak przykro, a potem mówić, żebym przestał się o ciebie dopytywać, i że zachowuję się jak twoi starzy, z taką pogardą wobec nich i zaciśniętymi piąstkami, aż mnie to zabolało, że mnie do nich porównujesz i pomyślałem, że już chyba nikt nie ma nad tobą władzy i będzie decydować twoja choroba albo drażliwa psychika, bo zachowujesz się jak czternastolatka, która nagle zechciała się usamodzielnić i dojrzeć, choć ma lat dwadzieścia jeden, ale z jakiegoś powodu ten etap w jej życiu został uprzednio pominięty. z tego, co się domyślam, właśnie minęło około siedem dni od ostatniej naszej rozmowy. przepraszam, chociaż to nie moja wina.



Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)