Wpis który komentujesz: | Beznadziejny przypadek nastoletniego zauroczenia. Ktokolwiek stwierdzil, ze mlodosc to najpiekniejszy okres zycia byl jakims smutnym kretynem. Wszystko sprowadza sie do tego, ze: nie jem. Nie spie. Gadam do siebie, glosno i w miejscach publicznych. Nie odrabiam lekcji. Nie maluje. Nie robie nic: czekam. Na telefon. Najbardziej wnerwia mnie kompletny brak kontroli nad wlasnymi instynktami, ktore - jako osoba badz co badz cywilizowana - powinnam umiec troche powstrzymywac. Ale nie. Gwarantuje, ze to sie rozkreci bardzo szybko, bardzo intensywnie i ze bedzie potem bardzo nieprzyjemnie. Ale nie potrafie myslec w tej chwili o konsekwencjach tego, co z pewnoscia wydarzy sie na dniach: po prostu musze, bo wybuchne. Musze, musze, musze. Bede zalowala, co by nie zrobic, bede zalowala. Najgorsze jest to, ze zawsze czuje sie odpowiedzialna za cudze szczescie, bardziej niz za swoje w gruncie rzeczy. Julek: przeciez przez 8 miesiecy bylismy razem tylko dlatego, ze balam sie zrobic mu krzywde. Udawadnialam mu przez poltora roku, ze ma prawo do zycia, ze jest prawomocnym mieszkancem ziemi i ze nie musi przepraszac, ze oddycha. Jak moglam go wrzucic spowrotem w przepasc, z ktorej wlasnorecznie go wytachalam?! K.: wciaz boli mnie i tak mi wstyd, ze nie potrafie mu pomoc. S.: jade dla niego raczej niz dla siebie, przeciez jestem mu to "winna". A R...myslalam, ze on jest silniejszy, ze tym razem bede mogla sie oprzec na nim i liczyc na jego pomoc i zrozumienie. Wyszlo szydlo z worka, on tez szuka matki, raczej niz szybkiego szczescia. A ja, durna, wlasnie to potrafie robic najlepiej: pocieszyc go, utulic, otrzec lzy a potem, bonus -ping ping- I'll go down on him, too. Suxxxx. Fajnie by bylo, gdyby dla odmiany ktos pomatkowal mi. Zrobil rosol, przytulil, pozwolil osmarkac rekaw. Podbudowal moje poczucie wartosci. Ughhhhh Wiernosc, mysle nad nia ostatnio bardzo czesto. Raz juz zdradzilam i czy bylo mi z tym zle? czy gryzlo mnie sumienie? Ani troche. Bo jakim prawem moze ktos ode mnie oczekiwac calkowitego oddania, fizycznego i emocjonalnego? Gdzie jest napisane, ze mozna kochac tylko jedna osobe? Nie mowiac juz o wspolzyciu z jednym tylko partnerem. M., jestes po prostu puszczalska. Nie wiem, jak ci to powiedziec koteczku, ale jestes: samolubna, egoistyczna, rozpasana, hipokrytyczna (tak, tak, przypomnij sobie swoja wlasna reakcje na wiadomosc o przygodzie jednego z Eksow...,0), hedonistyczna, i w ogole bedziesz sie chyba smazyc w piekle. Ale, pytanie najwazniejsze: czy kogos tym krzywdzisz? Nie. Jak do tej pory nie. S. jest szczesliwy bo nie wie, a gdyby wiedzial to i tak by mu nie przeszkadzalo. Bo S. jest kropka w kropke jak ty: sypia przeciez z Matilde, nie? R. jest szczesliwy, wlasnie tego potrzebowal, oddechu, dotyku, Ciebie wlasnie. Ty, motylku, tez jestes szczesliwa. Wiec o co sie rozchodzi? Nie wiem. jakos mi zle i ciezko. Ale czemu? Czy ty cos komus obiecywalas? czy deklarowalas gleboka milosc? No, nie. Gdzies chyba tkwia we mnie resztki zahamowan moralnych, hu hu hu, kto by pomyslal...Ale racja. Nic nikomu nigdy nie powiedzialam na ten temat. Nie pytali. A moze wymyslasz sobie problemy i nalezaloby raczej wziac dupe w trok i pojsc spac? Chyba tak wlasnie zrobie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |