Wpis który komentujesz: | Dzisiaj wrocilam do siebie. Usiadlam z ksiazka i czytalam ja w idealnym spokoju, chociaz R. gdzies sie we mnie telepal bez przerwy. Bylam spokojna, bo wiedzialam, ze nie mam na co czekac. Ze juz nie zadzwoni. Odetchnelam jakos; wiedzialam, ze nie przyjdzie czas obietnic, czas na-zawsze, czas tylko-ty. Sama, w czterech scianach, nie mam zadnego punktu odniesienia, nikt nie podsuwa mi mysli i uczuc, wiec musze polegac na sobie. Tak wlasnie ucze sie ufac wlasnym ocenom. Kocham byc sama. A najbardziej sama w tlumie. Pozniej uslyszalam Karma Police Radiohead i peklam. Lezalam na podlodze przez poltorej godziny, wciskajac "replay" i przewijac w myslach obrazy tego, co robilam i z kim ostatni raz, kiedy ta piosenka nie brzmiala wcale tak smutno. Chiny, mleh. To za 6 miesiecy. Mehdi wcale nie zdziwil sie ani tym, co sie stalo ("I told you he was nothing but trouble",0), ani moimi planami na wakacje ("I"m so sorry for Charlie.",0). A potem powiedzial jeszcze, ze nie zna nikogo, kto mialby tak podzielne serce, jak ja. Hyh, zgrabne okreslenie. Ciekawe, gdzie jest teraz R. Pewnie jeszcze w Guelph. W niedziele albo w poniedzialek przywioze go moze do domu, zeby mogl spakowac reszte rzeczy. Pozniej nie wiem, gdzie pojdzie, musi jakos przeczekac do wyjazdu z kraju i nie wiem, czy bedzie mial gdzie. Martwie sie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |