Wpis który komentujesz: | No to sie kurwa ladnie zakonczyl ten pierdolony w dupe dzien. Na rozstanie zamiast "papa" uslyszalem "kocham Cie" i czuje sie jakbym kogos zniszczyl, rozbil komus swiat - wcale mi nie jest z tym dobrze, ale dlaczego mam sie meczyc z kims, do kogo nic totalnie nie czuje i w czyim towarzystwie czuje sie zniewolony? To raczej bezsens.. .. Zwlaszcza, ze dzis poznalem kogos, przy kim czuje sie wreszcie soba, nie musze budowac swiata opartego na zludzeniach i niespelnionych marzeniach. Glupie.. Ale wiem takie rzeczy po 3 slowach, 5 minutach patrzenia na jakas osobe i nigdy sie nie pomylilem. Tylko teraz zastanawiam sie co spowodowalo, ze bylem z A. nieco ponad miesiac. Moze to, ze bylem na maksymalnej zalamce i cisnieniu na bycie z kims, moze to, ze brakowalo mi takich prostych rzeczy jak przytulenie sie, trzymanie za reke, chodzenie do kina, wspolne rozmowy o wszystkim i o niczym. Wydawalo mi sie, ze to wszystko mi wystarczy do szczesliwego zycia z druga osoba. Okazalo sie, ze nie. Wlasnie tak wygladal moj swiat - swiat, ktory byl dla mnie starannie zbudowanym refleksem a dla tej drugiej osoby byl zupelnie realny i doprowadzil do jej zakochania sie we mnie. Ja wrocilem do rzeczywistosci, a ta osoba teraz zostala nagle wyrwana ze swojego szczesliwego gniazda i przez to czuje sie jakbym komus zrobil wielka krzywde. Zaluje czesto, ze nie jestem zwyklym meskim skurwysynem ktory by polozyl na cala sprawe laske i zyl dalej. Tak byloby prosciej. Przykro mi... mexx |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |