Wpis który komentujesz: | Przeczytalam nloga pewnej dziewczyny...chyba ewki... nie pamietam... pisala,ze dowiedziala sie,ze jej kolega,chory od 2 lat na bialaczke umarl.Hmm,przez pewien czas ja mialam wrazenie ze jestem chora nieuleczalnie,ze umieram.Wszystko stracilo sens, nie było Boga, wszystko przestalo byc wazne.Bo gdy sie dowiadujemy,ze ktos, kogo kochanmy,umiera, wydaje sie nam to byc końcem swiata.,nagle świat sie zawala... wszystko traci sens i jest trywialne.Tak jest.. Potem,gdy KTOŚ nam pokazuje Boga, pokazuje,ze to ma SENS, że komus, kto jest chory, kto umrze, badz umarl już, jest/bedzie lepiej z Bogiem... jest juz dobrze... Ale najgorzej,gdy nie wierzymy w Boga.Jak w Niego nie wierzymy,mimo posiadania przyjaciol... jestesmy SAMOTNI.A trudno jest uporac sie z tak kolosalnym problemem samemu... ja w Boga chyba nie wierzylam...uwazalam,ze Bog jest niesprawiedliwy, ze poprostu to ja powinnam byc chora ze ON. Potem, gdy Bog stal sie dla mnie wszystkim, gdy zrozumialam po co Bog to robil... sprawy nabraly innego wymiaru... juz nie bylo ten ŚMIERTELNEJ... NIEULECZALNEJ choroby.. wscieklosci takze nie bylo,tylko zrozumienie... zrozumialam,że Bóg wystawil mnie na probe.Moze nie na probe... ale poprostu chcial,abym w Niego uwierzyla. A moze Pani Ali to moj small Anioł Stróż?! ...chyba tak,czasem mam takowe wrazenie... Wszystko jst dobrze... do chwili,gdy nie dowiaduję sie o kolejnej smierci.Wiem,powinnam byc twarda,bo tym,co umarli,bedzie LEPIEJ u Boga... zalewam sie łzami, ale wiem,ze Bóg jest ze mna i z nimi...i przeciez jedynym szczęściem,ktore na nas czeka jest życie wieczne.W koncu do tego dążymy. A wiec śmierć najlepszego przyjaciela Ojca, wuja Waldka, śmierc Babci, smierc wielu innych osob przyjmuje jakos lepiej... juz wiem,ze Bog wie co robi.I wreszcie pogodziłam sie z ich smiercia... i do swojej smierci podchodze inaczej.. chyba dojrzalej... ...chyba... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |