Wpis który komentujesz: | Czasami ludzie w rozmowach sieciowych potrafią odkryć swoje prawdziwe oblicze. Tym razem zaskoczył mnie Tf. niewiarą w miłość i ogólnie w związki międzyludzkie. Taki cynizm między wierszami wyczuwałem. Cóż, ja w miłość wierzyć nie muszę - ja ją przeżyłem (nie raz...,0) i wiem, że istnieje i jest najpiękniejszym uczuciem na świecie. A jak już o przeżywaniu mowa, wczoraj pojechaliśmy odwiedzić Pr., który niestety leży w szpitalu walcząc dzielnie z jakimś wirusem (i z pielęgniarkami ;-,0). Niezły kabaret odstawiliśmy mu pod oknem, przynajmniej się nie nudził przez płótorej godziny. O tak, załoga w składzie Ed., Mr., Sa., Mt. i ja potrafi zaprezentować szopkę... Tak, owszem, spotkałem się z Mr.. I co? I właśnie w końcu (a czas już chyba był najwyższy na to,0) nic. Długo mi to zajęło, ale od wczoraj wiem, że przyjąłem do wiadomości co należało przyjąć i potrafię zachowywać się normalnie. I dobrze. Facet od karaoke ma u mnie bardzo długiego minusa. Nie wziął płytki z podkładem do Biełych Roz. To ja się tu kurczę staram, a on mi taki obsuw. Grrrr... Za to Ba. śpiewała wspaniale, chociaż ekipa zaparkowana na stoliku obok próbowała ją zagłuszyć gromkim "sto lat" śpiewanym jednemu z delikwentów. Pan starszy mikserowy nawet nauczył się właściwie dobierać proporcje głośności podkładu i wokalu. Jestem pod wrażeniem ;-,0). A później piliśmy kawę i gadali o wszystkim jak zwykle prawie do północy. A wcześniej jeszcze dostałem długiego (w czterech kawałkach,0) SMS-a od Mk.. Hmmmm... Zaskoczony jestem. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |