Wpis który komentujesz: | chce mi sie wyc, ale zanim te slowa zostaly napisane juz mi sie odechcialo, chcialoby mi sie zyc, ale zanim cokolwiek zrobilam juz mi sie nie chce. codziennosc, dobijajaca z latwoscia padalca. " nie wysycha nigdy zal, trzciną obrosle bagienko..." Jakze prawdziwe sa te slowa. Nikt nigdy, w ten sposob. Czas sie nie powtorzy. Nigdy. Perspektywa zycia, jak patrze do przodu jest taka ze mi sie juz nic nie chce. Dreszcz po plecach - zimno...i zmeczenie... Znowu sie spoznilam. W zyciu jest jakby na przekor, robie wszystko by chodzic usmiechnieta i zadowolona z zycia. A rezultat taki,ze przelykam lzy. Przez moment w pracy bylo widac oczy. Przez moment. tylko tyle,reszte zdolalam szybko ukryc. No bo na co komukolwiek mje lzy? gdyby sie tak wyplakac - rzecz w tym ze one wisza , czekaja w tle tuz pod powiekami, a uciec nie chca. Mecza.. cos meczy.... Cos dlawi, Nie wiem co. Sen nie przynosi ulgi. Sen ciezko przychodzi. Sen nie daje odpoczynku. pod moimi powiekami - inny swiat...zupelnie inny,prawie obcy. Bardziej niz kiedykolwiek, wlasnie dzisiaj potrzebuje. Jakby glos z otchlani, spod powierzchni ciemnej wody w jeziorze... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |