Wpis który komentujesz: | No ładnie. Trzeba mi było się zaopatrzyć w odpowiedni z serii "weekendowych" poradników, bo skoro można się w dwa dni nauczyć żeglarstwa czy narciarstwa, to na pewno ktoś już napisał "Jak wydorośleć i spoważnieć w długi majowy weekend". Ale nie, ja postanowiłem wykonać wszystko własnoręcznie. Nakreśliłem sobie w głowie plany, rozważyłem różne warianty, dumałem jak tu się zabrać do tej metamorfozy. I co z tego wyszło? No jak to co? To co zwykle - wielkie BUM. Szlag trafił plany. Bo Tarus miał nigdzie nie jechać w dłuuugi weekend. Miał siedzieć w domu, nigdzie nie wychodzić, trzaskać projekty, nadrabiać wszelkie zaległości, a w wolnych chwilach DOROŚLEĆ I POWAŻNIEĆ. I nawet podjął Tarus stosowne kroki ku temu - wysłał na początku tygodnia poprzez zaprzyjaźnionego kuriera torbę pełną książek, notatek i ZAPAŁU do nauki, aby czekała na niego gdy we wtorek po południu przyjedzie do domu. Ale gdy Tarus już wychodził owego wtorku z mieszkania, dostał mobilizującego i bardzo przekonującego maila, że owszem ma iść na dworzec, ale wsiąść do zupełnie innego pociągu, jadącego w przeciwną niż zakładał stronę. Jak to zwykle przy szalonych pomysłach bywa, Tarus, długo się nie namyślając, złapał buty, uprząż i karabinki, dorzucił śpiwór, powciskał chińskie zupki, przypiął karimatę i pojechał hen daleko. A tam na miejscu, hen daleko, było tak, że nie żałuję zmiany planów. Pogoda aż za dobra, towarzystwo miłe, cywilizacja ograniczona do minimum i ciągły kontakt z naturą. Wreszcie też własnoręcznie (i własnonożnie,0) sprawdziłem, że wspinanie w skałkach jest o niebo przyjemniejsze i bardziej satysfakcjonujące niż treningi na sztucznym panelu. Koniec końców, w majowy weekend, nie tylko nie wydoroślałem, ale wręcz nawet się o kilka lat odmłodziłem! Ha! I to nie jedyny plus. Wyjeżdżając dzisiaj z domu, prawie w ogóle nie musiałem się pakować - torba z podręcznikami już czekała przygotowana. Nienaruszona. W takim stanie w jakim ją odesłałem. No, prawie w takim samym. Bo jak się rozpakowałem i przyjrzałem zawartości, to nie mogłem się doszukać tego ZAPAŁU, com go wepchnął do niej - widać znudziło mu się czekanie na mnie i gdzieś się, skubany, ulotnił. I co ja teraz bez niego pocznę? |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |