Wpis który komentujesz: | Najpierw się zaciągnęło. Potem zagrzmiało, a jeszcze potem zawiało. Ale tak zawiało, że w drodze z Politechniki do "Trójkąta", musiałem połknąć z kilogram piachu - jeszcze mi chrzęści między zębami. Cóż, że biednemu wiatr zawsze w oczy to wiem, ale na pewno nie jest to też pogoda dla bogaczy. Zdążyłem jeszcze zapytać samego siebie czy aby na pewno w moich sandałach da się biec, ale już po krótkiej chwili, bez zbędnych rozważań, ruszyłem, najpierw lekkim kłusem, a potem zdecydowanym galopem w stronę domu. Nie obyło się bez strat, ale najgorsze oglądałem już przez szybę. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |