Wpis który komentujesz: | Cały spędziłam z Aneczką i Laurą.Gadałam z nimi na różne tematy,głównie o chłopakach:o Kamilu,kolegach z desantu Ani i Szczepanie Laury. W czwartek egzamin z rytmiki. Nie będę nawet komentować zachowania pani P.,bo przechodzi ono powoli do klasyki i nie mam zamiaru psuc sobie humoru. Dzis posiedzę trochę przy pianinku. Wczoraj zaszalałam i wyszłam o niestosownej porze z domu razem z Laurką,więc dziś odpracowuję. Namawiam ojca na wyjazd do Warszawy 7 czerwca na koncert Watersa z Pink Floyd.To najgenialniejszy muzyk na świecie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A w ogóle to mam ogromną ochotę na spacer albo rowerek albo dyskotekę.....Niestety,to będzie możliwe dopiero wtedy,gdy zdam dyplom.Ahhhhhhhhhh jszcze tylko troszkę. A na razie coś zmysłowego,coś ekscytującego,coś ,co kocham-"Flet z mandragory"Łysiaka: "Mój kot siedzi przede mną na biurku i przygląda się, jak pracuję. Nie interesuje go nic poza moją pisaniną dla Maria. Wpatruje się w papiery zimnym wzrokiem szpiega i ma taką minę, jakby czytał każde słowo. Lubię go. Nie nadałem mu jeszcze imienia, bo nie widzę potrzeby i nie mam pojęcia, jak go nazwać. Myślę, że i on mnie lubi. {...] Mój cmentarny przyjaciel jest jeszcze dziki, ale obłaskawię go. Na razie nie chce jeść niczego, co mu podaję. Znika na całe noce i zapewne poluje wówczas na ptaki i gryzonie. Jest fantastycznie sprawny - znika nawet wtedy, gdy wszystkie drzwi i okna są zamknięte. Wraca, kiedy chce, i znowu budzi mój zachwyt swym majestatycznym milczeniem i szlachetnym pyskiem, który stanowi miniaturę paszczy lwa. Jest istotą tajemniczą, niepokojącą i urzekającą. Gdybym tak mógł wytrenować go i użyć do polowań na ludzi... Byłby niezastąpiony. Dzień, w którym fizyka i cybernetyka wymyślą maszynę równie doskonałą jak kot, nie nastąpi szybko." "Jestem także domyślny. Stojąc wraz z Robertem i pułkownikiem w celi pełnej zagryzionych małpiatek, poczułem w pewnej chwili zapach, który – choć przytłoczony zapachem krwi – nie dawał się zabić. Była to charakterystyczna woń soku z mandragory, którym matka leczyła choroby moje i Roberta, a którym Kirke zamieniała ludzi w zwierzęta, bo i taką moc posiadała ta roślina, jeśli stosować odpowiednie zaklęcia. Ktoś musiał przynieść wywar do celi, by ułatwić sobie mordowanie – łatwiej przegryźć gardła odurzonym małpiatkom niż ludziom. Ten ktoś zapłaci za to, jeśli tylko mój flet odwzajemni moje nadzieje. " |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
poziomka | 2002.05.20 19:19:03 Miau....miau....cudowny tekst o kocie...cmooooooooooooooook |