Wpis który komentujesz: | Wieczór 27 maja, poniedziałek Kilka słów przed snem. Dzień był zabójczy. Nic się właściwie nie działo, ale wszystko było takie oporne. Pogodę czuli wszyscy do tego stopnia, że na treningu przy normalnych ćwiczeniach słabliśmy bez wyjątku. Objawy omdlenia i te sprawy. Nie naćwiczyłam się, o nie. Na szczęście przyszła burza wieczorem i powietrze się nieco oczyściło. Uff... Wyładowania były piękne. Jeden piorun nawet walnął obok nas aż sie autoalarmy włączyły. Gdybym siedziała nie w bloku a w domu jednorodzinnym to pewnie bym tkwiła skulona w jakimś kącie ;,0) A w bloku jestem taaaaaka odważna ;> Kiedyś kolega ze studiów uraczył nas takim tekstem: tak piorun przywalił, że pies do budy nie trafil. Stwierdzam, że z tego to ja się śmieję tylko zimą, kiedy nie ma burz :,0) Czuję niesamowity respekt przed burzą pomieszany z odrobiną strachu. Cóż, moje Słonko będzie miało niezły ubaw ze mną w czasie burz. Jak to dobrze mieć świadomość, że każdy dzień się kończy i nadejdzie całkiem nowy, inny. Aż chce się iść spać :,0) Ech, bardzo biedny miesiąc mnie czeka, oczywiście pod względem finansowym. Jak ja sobie poradzę, nie wiem, ale wiem, że będę musiała. Jeju, jak mi jest potrzebna jakaś praca... W czasie ostatnich dni ogarnął mnie lęk o przyszłość. Aż się zdziwiłam, bo lęk jest dość silny i nie chce ustępować. Brrr... Ciężkie czasy nadchodzą. I co ja mam robić? |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |