Wpis który komentujesz: | Pelen bezbrzeznych przezyc, bólu w konczynach, świadomści przekrwionej porannym zmartwychwstaniem Jose Rodriguez Montoya powlókł się na granice Kadyksu, na granice parujące porannym słońcem, porannym wstaniem dnia. tuz przy rogatkach, tuż przy plaży, tuż przy sobie, Jose Rodriguez Montoya z zafascynowaniem odkrył, że już tam jest. Że czeka tam od wczoraj. . |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
str | 2002.06.01 11:08:03 ah |