vincent
komentarze
Wpis który komentujesz:

Mało rzeczy sprawia mi taką przyjemność, jak czytanie swoich dzienników sprzed lat - nawet, jeśli niektóre opisane w nich przeżycia są z mojego dzisiejszego punktu widzenia śmieszne lub żenujące. Po ponownym spotkaniu z Acherontem możliwość przeczytania moich "zeznań" z pierwszego spotkania dodała smaku temu powrotowi do siebie nawzajem; historia spisana to już zalążek prywatnej tradycji.
Spotkaliśmy się dwa razy - pierwszy raz w liceum, przy załatwianiu mało romantycznej komputerowej sprawy. Byliśmy przeintelektualizowymi i mało towarzyskimi kujonami z fantazją, dziewicami pod każdym względem, nie dążącymi w przeciwieństwie do rówieśników do zmiany tego stanu. Podobieństwo zainteresowań i przeżyć przyciągnęło nas do siebie, niewinna, naiwna młodzieńcza miłość wybuchła z siłą cokolwiek destrukcyjną dla naszego zainteresowania nauką; monogamiczny, przesłodzony związek bez konfliktów i ze wspólnym spędzaniem każdej wolnej chwili. Przetrwało to niecały rok - intensywność zaczęła mnie przytłaczać, a dziecinne ukrywanie drobnych urazów i niebezpiecznych pragnień z lęku, by czegoś nie zepsuć doprowadziło do nagromadzenia się frustracji. Zainicjowane przeze mnie rozejście się było gwałtowne, brutalne i bez szczerych wyjaśnień. Po czterech latach spotkaliśmy się i umówiliśmy się na piwo, na niezobowiązujące opowiedzenie sobie tego, co się stało w międzyczasie w naszym życiu. Wspomnienia, wyjaśnienia i odkrycie podobnej drogi życiowej podczas rozstania, jeśli chodzi o rozwój preferencji seksualnych doprowadziły do drugiego wybuchu uczucia, tym razem dojrzałego, obarczonego doświadczeniem tego, jak można zepsuć związek, a także doświadczeniami z naszego bardzo swobodnego i zahaczającego o dziwne rejony życia przez te cztery lata.
W moim przypadku te dziwne rejony to była internetowa subkultura okultystyczna. Ciekawe środowisko - są w nim osoby zainteresowane zgłębianiem wiedzy o, mówiąc szumnie, Wszechświecie, człowieku i prawach rządzących tym wszystkim, medytujące i poszukujące rozwoju duchowego w eklektycznym, buddyjsko-hinduistyczno-pogańskim systemie; większość jednak stanowią nastolatki pragnące dodać swojemu przeciętnemu życiu przygody, ważności, niezwykłości, wrażeń; zajmowanie się "magią" (przez co często rozumie się halucynogenne tripy i chaotyczne rytuały,0) traktują jako podstawę do zauważalnego u wielu niesamowitego przerostu ego, przejawiającego się czasem w stylu wyrażania się. Niektórzy sprawiają wrażenie, że w ich życiu zabrakło problemów, po których można mieć satysfakcję z ich przezwyciężenia, więc sobie takie problemy tworzą, a potem skupiają się na ich rozwiązaniu często omijając najprostsze ścieżki, by zabawa w rozwiązywanie problemu trwała dłużej. Niektórzy przyjmują wierzenia i zasady środowiska jako reguły pewnej gry fantasy; inni są całkowicie oderwani od rzeczywistości, posuwając się nawet do niszczenia i zaniedbywania swojego "zwyczajnego" życia na rzecz świata fantazji nie mającego wiele wspólnego z okultyzmem w tym starym, dobrym, kabalistycznym znaczeniu. Można liczyć i na ciekawe znajomości, i na niewyszukaną rozrywkę śmiechu z postępowania i zachowania niektórych osób. Można się wiele nauczyć o człowieku widząc go w niektórych skrajnościach i obecność w tej subkulturze jest pożyteczna dla "rozwijania wiedzy o wszechświecie" głównie z tego powodu. Na rozwijanie wiedzy teoretycznej nie ma co liczyć - spotkanie kogoś, kto czytał Frazera, Scholema lub choćby podręczniki filozofii starożytnej (o ile nie jest studentem mającym to w programie,0) jest rzadkością, niemniej jednak pod względem towarzyskim zabawa jest doskonała, zwłaszcza walki i intrygi mające swoje źródło zwykle w urażeniu czyjegoś ego lub zazdrości o partnera. Luksus niezaangażowania czyni obserwację, a czasem wzięcie udziału w grze, rzeczą jeszcze przyjemniejszą i pozbawioną stresu, pozwalającą odpocząć po stresie wynikającym z namacalnej rzeczywistości.
Ratunku; mam wolne popołudnie, a pogoda jest zła. To znaczy, że będę pisać, a nlog stał się za dobrym miejscem do przelewania słów, konkurującym z niezliczonymi bezwartościowymi plikami .doc na moim twardym dysku.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)