Wpis który komentujesz: | Buddyści jak zwykle rozmawiali o przywiązaniach. Zapytałem, czy nie są przywiązani do rozmawiania o przywiązaniach; czymś takim mozna wprawić w zakłopotanie niektórych buddystów zachodnich. Człowiek, który spędził osiemnaście lat w japońskim klasztorze powiedział, że nie chodzi o samo przywiązanie, ale o oczekiwania wobec obiektu przywiązania. Szczególnie wśród ludzi; w każdej znajomości powstaje niepisany kontrakt "oczekuję po tobie tego a tego", a punkty tego kontraktu są komunikowane w całokształcie zachowania, rzadko werbalnie. Gdyby wszystko było dla obu stron jasne i kontrakty byłyby świadomie akceptowane przez obie strony, taka przejrzystość stosunków międzyludzkich przyczyniłaby się zapewne do powszechnego pokoju, lecz zwykle jest mnóstwo rzeczy pisanych drobnym, nieczytelnym drukiem lub ludzie nie umieją się nawzajem przeczytać. Na liście feministycznej była dyskusja o gwałcie. Buddysta, karateka i szef szkoły samoobrony dla kobiet zaczął mówić o problemach w komunikacji. Jeśli kobieta odmawia nieśmiało, chichocząc, nie dość zdecydowanie, to wpisuje się w nurt kulturowy zakładający, że wypada jej się dla zasady trochę bronić, by nie wyjść na dziwkę; to, co ona traktuje jako odmowę, dla jej rozmówcy jest zaproszeniem do gry i do przyjęcia roli atakującego, biorącego na siebie odpowiedzialność za decyzję, której jej nie wolno jawnie podjąć. Kobiety się oburzyły: "skoro ten debil nie rozumie, jak ja mówię, to ja mam być temu winna?" On na to, że nie ma winy - jest przyczyna i skutek, znając zasady nimi rządzące możemy wpływać na bieg wydarzeń i nawet, jeśli uważamy, że zasady powinny być inne, nasze przekonanie nie zmienia rzeczywistości. Możemy się poświęcić postępując tak, jakby rządziły zasady, które pragniemy, by rządziły, ale na tym się nie wychodzi dobrze. Jestem konformistą. Jeśli mi zależy na uzyskaniu czego w jakimś środowisku lub od jakiejś osoby, dopasowuję się do reguł wyznawanych przez środowisko lub osobę, reguł rządzących tym, w jaki sposób się to otrzymuje. Reguły te, nawet jak się wydają absurdalne z punktu widzenia mojej definicji zdrowego rozsądku, po bliższym wniknięciu w tło (sub,0)kulturowe i założenia, z których się wywodzą okazują się logiczne na gruncie tych założeń. Nikt nie przyjmuje reguł, które dla niego samego nie wydawałyby się jakoś uzasadnione. O dziwo, wielu znajomych uważa mnie za osobę idącą pod prąd. To jest powierzchowne złudzenie; gdy idę pod prąd, chcę uzyskać coś, co można najłatwiej zdobyć idąc pod prąd i to jest też dopasowanie się do reguł i wniosek z wiedzy o tym, że określone postępowanie przyniesie określone skutki. Buddyzm to raczej konstruktywne pogodzenie się ze światem, uważne odczytywanie dróg myśli innych ludzi i wyrozumiałość dla tych dróg, niż odrzucenie jednego i drugiego. (Moja matka buddystka nie jest zadowolona, że nie jestem buddystą,0). |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |