Wpis który komentujesz: | Lubię środę; jest to dzień prasówki. Pojawia się "Polityka", a poza nią kupujemy ten dzień inne czasopisma i gazety po to, żeby zrobić sobie wielka prasową ucztę. Dziś poszliśmy rano na zakupy, nakupiliśmy smacznych rzeczy - schabowy! robię dziś schabowego; od miesięcy żywimy się albo kanapkami i jogurtami, albo robioną przez Acheronta chińszczyzną lub jego bardziej lub mniej wyrafinowanymi innymi egzotycznymi eksperymentami - i oddaliśmy się lekturze. Wspólne czytanie dobrych czasopism to dobry małżeński obyczaj: dostarcza tematów do rozmowy wychodzących poza krąg codzienności i przećwiczonego wielokrotnie tematu "my", interesującego, ale w nadmiarze nużącego po jakimś czasie - źle, jeśli ciepło, namiętność i czułość wymaga ciągłej stymulacji poprzez wracanie pamięcią do szczególnie wyjątkowych chwil związku - dobrze, gdy to te uczucia, trwające same z siebie, czynią wyjątkowymi chwile dla postronnego obserwatora będące nudnym i pozbawionym jakiegokolwiek dramatyzmu zwyczajnym życiem. Dziś jest dzień odpoczynku. Ostatni egzamin pojutrze, uczyć się będę jutro mając jeszcze dość dobrą pamięć tego samego materiału zgłębianego na potrzeby niedawnego kolokwium zaliczeniowego z tego przedmiotu. Ładna pogoda kusi do spędzenia popołudnia na dworze, oderwania się od Sieci - kończy się już u mnie czas zachłyśnięcia się szybkim stałym łączem (bynajmniej nie tepsowym,0); po latach korzystania z numeru dostępowego TP S.A., kilka pierwszych miesięcy taniej i zawsze obecnej Sieci wyrobiło chorobliwą reakcję "gdy Internet jest, trzeba z tego korzystać" - teraz nareszcie obecność Sieci w tak wygodnej formie zaczyna mi powszednieć, zanika przymus pełnoczasowego korzystania z tego. I całe szczęście. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |