Wpis który komentujesz: | Wczorajszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Przynajmniej pierwsza jego część. Można by to nazwać wampirycznie „głodem energetycznym”. Choć raczej był to efekt próby powrotu do stricte nocnego trybu życia. Tak czy inaczej już z samego rana ledwo człapałem po zupełnie płaskich korytarzach Gmachu. Co chwila przystawałem, aby zebrać siły na następne kilka kroków. Oczy zapadały się w sobie, niezdolne do przyjmowania obrazów świata. Nieznośny wręcz upał dopełniał reszty. Nie pomogły dwie szatańsko czarne, diabelsko mocne kawy. Były jakby pozbawione kofeiny. Zresztą teina również okazała się bezskuteczna. Otrzeźwienie przyniosła dopiero solidna dawka cukrów, spożytych (a właściwie łapczywie pożartych,0) pod postacią pysznych pączków, oblanych słodziutkim lukrem i popitych mocno schłodzonym napojem energetycznym o grejpfrutowym smaku (nie cierpię rozpuszczonych landrynek w postaci RedBulla,0). Po południu, korzystając z okazji posiadania chwilki przerwy między pracą i nauką przeszedłem się wzdłuż parkanu Łazienek Królewskich, gdzie jest cudowna wystawa Yanna Arthusa-Bertranda – „Ziemia z nieba – portret planety u progu XXI wieku”. Chwilka pozwoliła jedynie na krótki „rzut oka”. Wystarczył bym znalazł się pod wrażeniem piękna – tak samych fotografii, jak i Ziemi. Trudno nie zgodzić się ze słowami autora prac: „Ziemia jest dziełem sztuki”. W weekend wybiorę się tam na dłuższy spacer, tak by móc dokładniej przyjrzeć się wszystkim pracom. I tym przedstawiającym Naturę, i tym ukazującym małość i wielkość człowieka oraz jego dzieł. Największe wrażenie wywarły na mnie wzory – te naturalne i te stworzone przez ludzi. Porządek wyłaniający się z pozornego chaosu. Cztery prace zapadły mi szczególnie w pamięć: ‘Przelot ibisów’, ‘Wysypisko śmieci’ oraz zestawione ze sobą obrazy nudystów na jednej z francuskich plaż i wylegujących się na skałach uchatek... Wieczorny, chłodny prysznic przyniósł rozkosz równą seksualnemu spełnieniu. Dzień zakończyłem późną nocą. Zrelaksowany chłodną wodą podziwiałem zachodzące nad miastem słońce, potem zająłem się ćwiczeniami relaksującymi i energetyzującymi. Sen nadszedł spokojnie, dokładnie wtedy, gdy go zapragnąłem. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |