Wpis który komentujesz: | Rozmawialam z Hanym. Przyszedl pod moja grozba (o jejku..,0) Z drugiego konca miasta w taki upal To juz jest cos Mimo wszystko wcale nie jest dobrze, nie,nie. Nawrzucalam mu troche - w koncu. Zamknelam oczy, wzielam gleboki oddech, powiedzialam "zegnajcie" mojej naiwnosci i dobremu serduszku I do dziela.. Wiecie? Poszlo mi calkiem niezle Nie obylo sie jednak bez kilku malych lezek na zakonczenie - co ja poradze, same pchaly sie do oczu Powiedzial nawet to magiczne, dluugo oczekiwane 11 literowe (ta liczba mnie przesladuje,0) slowo na "p". Ulga. Nalegal na spotkanie wieczorem, prosil, ba - wrecz sie plaszczyl! Doskonale wiem, ze mu na mnie zalezy, ze mnie potrzebuje, ze jestem jego ucieczka Nie prosze o wiele.. Naprawde nie jestem az taka krolewna... Chodzi o przejecie inicjatywy i zrobienie od czasu do czasu czegos spontanicznego i wymagajacego odrobinki silnej woli... Na szczescie Hanego, rozgrzany do czerwonosci metalowy pret nie bedzie poki co potrzebny :-,0) Slonce pali, niech dosiegnie i mnie. Frune wiec na ogrod.. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |