vincent
komentarze
Wpis który komentujesz:

religioustolerance.org. Kiedyś strona, którą bardzo lubiłem i ceniłem, dająca pozornie bezstronny przegląd różnych większych i mniejszych religii świata i kontrowersji religijnych. Można było się niejednego dowiedzieć, a robiła to czwórka ochotników z Kanady, która samozwańczo się nazwała "Ontario Consultants for Religious Tolerance".

To, co dzieje się tam teraz, trochę mnie bulwersuje. To, że rozpaczliwie krzyczą wielkimi literami, że tracą pieniądze - jeszcze da się wytrzymać; ale ogłoszenia, jakimi obłożyli stronę, są poniżej krytyki. Kabbalah.com jeszcze się broni, ale już wiedźma Andreika sprzedająca gotowe zestawy do rzucania zaklęć - nie. Universal Life Church, też tam reklamowany, sprzedaje status duchownego, bez żadnych wymagań. Są legalnym i zarejestrowanym już długo kościołem; status duchownego daje ludzki szacunek i różne przywileje, zdaje się, że też podatkowe. Ściślej biorąc, oni nie sprzedają stania się duchownym - to jest za darmo, natomiast płatne są różne gadżety takie jak dyplomy poświadczające ten status, podręczniki międzywyznaniowego udzielania ślubów lub "potwierdzenia miłości" (dla par nie mogących zawrzeć legalnego ślubu,0) i ładnie wydrukowane certyfikaty na takie okazje. Można też kupić - bez żadnych warunków poza zapłaceniem ceny - jeden z licznych tytułów: za dziesięć dolarów otrzymasz certyfikat wydany przez ULC z tytułem "mędrca", "apostoła", "rabina", "imama", "derwisza", "mnicha", "uzdrowiciela duchowego", "diakona", "biskupa" i innymi, wziętymi z wszelkich popularnych religii, przy twoim nazwisku. Delikatnie powiem, że dla mnie to jest przesada. Gdyby wymyślili własne, byłoby w porządku, ale niektóre tytuły z ich listy wymagają w swoich macierzystych religiach wielu lat studiów i zycia według nieraz surowych standardów moralnych. Z tego powodu budzą szacunek. Ich sprzedawanie przypadkowym osobom jest w jakiś sposób kradzieżą emocji i szacunku otaczającego te tytuły w macierzystych religiach - po to, by ktoś mógł sobie połechtać ego.

Wracając do samej strony OCRT... Ich pojęcie tolerancji jest i jednostronne, i trochę totalitarne. Jednostronne - bo sami nie tolerują "nietolerancyjnych" wyznań z ortodoksyjnymi chrześcijanami na pierwszym miejscu. Nietolerancyjne wyznania to według nich te, które mocno trzymają się przekonań niezgodnych z poglądami autorów strony. Totalitarne - ma się wrażenie, ze ich wersja tolerancji - bardzo daleko posunięta i właściwie opierająca się na tym, że nie wolno skrytykować cudzej religii, nie wolno poczuć się urażonym z powodu czynności w jej obrębie - jest czymś, co chcieliby narzucić całemu światu jako jedyną słuszną ideę, a wtedy zapanuje powszechne szczęście. Wybielają na swojej stronie wszystko, do czego przylgnęła nazwa "sekty", łącznie z ruchami, do których można mieć poważne zastrzeżenia, takimi jak Świadkowie Jehowy, scjentologia, mooniści. Wszystko zostało rozmyte, nietaktem jest mówić, że się w coś wierzy uważając to za prawdę i wierząc jednocześnie, że rzeczy z tym sprzeczne prawdą nie są. O ile fanatyzm mnie razi, to odkryłem, że druga skrajność może być równie odpychająca.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)