vincent
komentarze
Wpis który komentujesz:

Urodziny brata były przyjemne. Zróżnicowane wiekowo grono pokłóciło się tylko krótko o świeczki - ktoś ze starszego pokolenia dopatrzył się gromnicy w tym, co chcieliśmy zapalić i żywiołowo zaprostestował; poza tym frakcja arystokratyczna krzyczała "Porno! Porno!", gdy ktoś z frakcji chamskiej nalał czerwonego wina do wysokiego kieliszka do szampana. Bawiliśmy się radośnie wśród bardziej i mniej celowych gaf, złośliwości i komentarzy, bo takiej atmosferze sprzyjał skład osobowy zaproszonych. Zaczęliśmy wcześnie, po południu i rozeszliśmy się o przyzwoitej dla nastoletnich dzieci zaniepokojonych rodziców porze.

Odczuwam dziś lekki głód nikotynowy. I tak radykalnie ograniczyłem palenie, odkąd mieszkam z nie tolerującym dymu Acherontem, ale zwykle było kilka papierosów dziennie i większa ilość na imprezach lub podczas nie przespanych i spędzonych przy komputerze nocy; wystarczająco wiele i wystarczająco długo, by po odstawieniu zaznać nieprzyjemnych objawów - lekkich zawrotów i bólów głowy, gorzkiego posmaku w ustach i rozdrażnienia. I., który dawno dał sobie spokój z nikotyną na rzecz innych rzeczy, radził: przyjmij złe samopoczucie tak, jakby nie było na nie żadnego lekarstwa, poprzestawaj na obserwacji, a nie na myśleniu o pozbyciu się go. Jeszcze jeden owładnięty buddyzmem umysł. Z kolei jedna z doświadczonych ezoteryczek zwróciła mi uwagę na moje obsesyjne garnięcie się do żywiołu ognia pod każdą postacią. Doprawdy, należy dziękować Najwyższemu, że nie był obecny żaden kabalista.

Na szczęście nie jest tak źle. Lekko pijany po wypitym szampanie i winie, słucham ścieżki dźwiękowej z filmu South Park i to podtrzymuje dobry po imprezie nastrój. Acheront śpi i chyba za chwilę do niego dołączę.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)