brat_lambert
komentarze
Wpis który komentujesz:

Zupełnie chilloutowy dzień. Ciągnie się to od wczorajszego wieczora. Poczucie „płynięcia” w i przez czas. I jeszcze wszyscy dookoła załapują powoli doła... Obserwuję ich. Słyszę słowa jakie do mnie mówią. Ale to wszystko jest jakby obok mnie. Chyba nie potrafiłem zbyt dobrze ukryć wyjątkowej obojętności. Odpływałem myślami gdzieś w bok, kompletnie nie mogąc się skupić na ich troskach, zmartwieniach, mniejszych bądź większych problemach. Jedyny pomysł, który przywołał mnie do rzeczywistości, to propozycja znajomego (jednego z tych zdołowanych,0) aby udać się na imprezę ... chilloutową... Światła, może stroboskopy, dj zapodający spokojną muzyczkę, wino... nie – zdecydowanie absynt. Wszystko by pogłębić te introwertyczne wędrówki. Szkoda, że współczesna piołunówka, nie ma tej siły, co niegdysiejsza. Właściwie to miałem się udać ze znajomą na zbieranie piołunu. Tylko jak go przyrządzić? Znajdziemy jakiś sposób. Z imprezami chilloutowymi jest ten problem, że są raczej rzadko organizowane. Muszę rozesłać wici do znajomych, co by dali cynk w odpowiednim czasie.

Musiałem dziś wyglądać na wyjątkowo zagubionego człowieka, skoro ponownie – podobna akcja zdarzyła mi się kilka lat temu – zostałem zaczepiony przez jakąś nawiedzoną kobietę. „Przepraszam...?” „Tak?” „Czy zastanawiał się pan nad Jezusem Chrystusem?” Popatrzyłem jej prosto w oczy, głęboko w oczy – „Tak, nawet często o nim myślę. Ale wolę jego brata.” Zaskoczenie – „Nie rozumiem...” „Nooo, brata – odparłem – starszego brata... Satanaela. Taka pobożna pani, jak pani, powinna wiedzieć, że pierworodnym synem Jahwe jest Satanael.” Przeżegnała się i odeszła. A może ja odszedłem?

Czemu takie rzeczy przytrafiają się mnie? No ja rozumiem – raz. Ale 3 lata później identyczna zajawka... Wtedy powstrzymałem się po zapewnieniu kobiety (a jakże – wtedy też była to kobieta... może nawet ta sama?,0), że często rozmyślam o Jezusie. Nie podejrzewałem, że nawijka, którą wymyśliłem tuż po jeszcze mi się kiedyś przyda. Teraz w czasie tej krótkiej wymiany zdań byłem zupełnie spokojny, kulturalny, grzeczny i uśmiechnięty. Pewnie pomyślała, że jestem naćpanym yappie.

Cudowny stan – nie czuję radości, nie czuję smutku, nie czuję żadnego ze stanów pośrednich. Wyobcowanie. Przyjemne wyjście poza. Nie wiem poza co. I nie jestem na żadnych prochach, czy innych substancjach psychotropowych. Zresztą moje doświadczenia z takimi substancjami są niewielkie i sięgają ośmiu lat wstecz. Hmm, no jednego procha paracetamolu wziąć musiałem, a to przez wieczorny ból zęba. Teraz już tylko lekko ćmi, przypominając o swoim istnieniu. Zęba nie da się już uratować. To wiem już od roku, ale czekałem na ból. Dopóki siedział cicho, to sobie mógł siedzieć. Niestety w piątek chyba będzie rwanie. O ile nie wcześniej. Ten ból, to ćmienie idealnie wkomponowuje się w mój chilloutowy nastrój.



Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)