vincent
komentarze
Wpis który komentujesz:

Napisałem dziś jedynie jeden niedługi prywatny list. Od dość długiego czasu aktywne uczestniczenie w życiu Sieci, wypowiadanie się w miejscach publicznych było stałym elementem każdego dnia. Teraz zaczynam sobie przypominać milczenie - w tym internetowym sensie. Ten log zaczyna się stawać jedyną publiczną wypowiedzią, ale w formie nie prowadzącej do polemik i kontaktów.

Mówienie więcej, niż trzeba było zawsze jednym z widoczniejszych objawów mojego egocentryzmu. Umiejętność "lania wody" poprawnymi gramatycznie i stylistycznie, a czasem nawet miłymi dla ucha zdaniami była dla mnie nie tylko sposobem na radzenie sobie w niektórych sytuacjach edukacyjnych, ale przede wszystkim możliwością zaznawania przyjemności z samego procesu układania słów oraz przyciągania uwagi poprzez mówienie i pisanie. W Internecie słowami zdobywa się swoje wirtualne terytorium, poprzez nie zajmuje się miejsce i czułem się w tych warunkach jak ryba w wodzie. Umiem zanudzić, ale w Internecie zawsze znajdzie się ktoś zainteresowany, niezależnie od tego, co by się mówiło. Każdy grafoman i nudziarz znajdzie tu łatwo swoją niszę, która zapewni mu dobre zdanie o jego zdolnościach retorycznych.

Internet bardzo mi popsuł styl. Styl jest rzeczą zaraźliwą. Najlepszym sposobem na to, by mówić i pisać w nie rażący odbiorcy sposób, jest długotrwałe obcowanie z dobrą literaturą. Ja za długo obcowałem z niedbałym językiem irca, grafomańskim stylem internetowej twórczości i trudnościami w jasnym wyrażeniu myśli na listach dyskusyjnych. To nie mogło pozostać bez skutku i nabierając w ostatnim czasie ogólnego dystansu do życia Sieci, zaczynam dostrzegać swoje cofnięcie się w rozwoju w tej dziedzinie. Podstępny Internet dostarczając mi zbyt wielu osób, w porównaniu z którymi wypadałem dobrze, odwodził mnie od obiektywnego spojrzenia na siebie. Jest to kolejna część ceny zapłaconej za tę rozrywkę.

Wypowiadam się ostatnio gorzko o Internecie, ale nie stanę się jego przeciwnikiem. Pozostanę równie zagorzałym fanem Sieci jak przedtem. Przechodzę tylko z fazy bezkrytycznego zauroczenia do postawy "starego małżeństwa", w którym wiadomo, czego się można spodziewać.

Poza tym nie wypaliłem dziś żadnego papierosa. Biorąc pod uwagę poprzednią ilość, nie jest to bynajmniej czyn heroiczny, ale publiczne zeznania w takiej sprawie są dobrym środkiem podtrzymującym motywację.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)