Wpis który komentujesz: | - Panie Prezesie - powiedzial Jose Rodriguez Montoya, gdy na deptaku, gdy na nadmorskiej ulicy Kadyksu spotkal Pablo Hernandeza Riva, prezesa miejscowej drukarni i niewielkiej spolki wydajacej niewielkie ksiazki lokalnych pisarzy. -Panie Prezesie! - zaczal jeszcze raz Jose i dokonczyl - Panie Prezesie, PAn to jest kutas nieskazitelny! - Tak, Jose - powiedzial prezes - Tak, Jose, ja czesto sie myje, czesto sie myje wykonujac ten chujowy zawod. ... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
2lazy2die | 2002.07.12 00:41:02 bo właśnie przecież, właśnie o to się rozchodzi loulou | 2002.07.11 23:20:40 Shame on you, mr President of Kadyx! Oj doc doc to z Pana Zaden! On ma nerwice! (se te swoje rece niewykluczone ze z nudy trze jedne o drugie..co, nie?) Bo - nie wiesz? - niewielkie ksiazki autorow lokalnych (lo!) tych co na koncu swiata cywil. (lo!) tworzyli (i tworza?) to.. (i joyce nimi byl, i borges)..to - one by, panie prezydencie, byly..no, jedne z .. czysciejszych.. no bo z kranca..z periferios..chyba bywa ze lepiej widac ze? co? |