Wpis który komentujesz: | niepodoba mi sie powszechne zaangarzowanie ludzi w moja osobe.. pomyslec ze nawet do tego nie zachecam, w codziennych kontaktach jestem wrecz oschla, a jednak lgna do mnie.. jak muchy do jakiejs paskudnej, plynnej, rozbabranej, slodkiej substancji.. dzwonia, pisza, przysylaja upominki, zapraszaja na imprezy, o ktorych sama mysl przywoluje u mnie niechec.. gdzie ich ambicja.. chyba kazdy idiota rozumie slowo 'NIE'.. a ja chcialam tylko odpoczac.. za pozno, teraz pozostaje mi tylko zamieszkac w Smoczej Jamie i kiwac glowa w rytm Boba Marleya ;,0).. pozatym obmyslam nowe, mniej lub bardziej skuteczne metody walki z upalem.. i zaczynam sie zastanawiac dlaczego wszyscy mijani na ulicy ludzie tak dziwnie na mnie patrza.. zawsze bylam indywidualistka, ale chyba nie mam tego wyretego na twarzy i wsrod krakowskiej mieszanki subkultorowej ubiorem tez zbytnio sie nie wyrozniam.. moze powinnam pomyslec o wczasach na jakiejs pustyni.. jestem zmeczona.. niewierze ze tuziny osob na moim miejscu czuloby sie jak fenix w ogniu, gwiazdy filmowe.. czy kto wie jak to okreslic.. nie uwarzam sie za osobe aspoleczna, jednak mam swoje male grono przyjaciol i mi ono wystarcza.. powietrza prosze |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |