Wpis który komentujesz: | Odhaczone z półki Jonathan Caroll - "Kraina Chichów" Oto co sam autor napisał o swym dziele Śmiałe te słwoa, lecz szkoda że cały swój entuzjazm po przeczytaniu skierować mogę jedynie w stronę tej notki, nie zaś pozycji. Nie wiem czy dobrze prześledziłem twórczość Carolla, ale prawdopodobnie jest to pierwsza, a na pewno pierwsza większa publikacja Carolla. Jeśli tak jest - to powiem że daje się to odczuć, i pozostawia jako takie nadzieje, że następne pozycje są o niebo lepsze. Przyznać Carollowi, mogę jedno - w rzeczy samej posiada świetny, sprawny, lekki język. Z drugiej jednak strony, jest on nazbyt gawędziarski. Ratuje jednak w dużej mierze książkę, gdyż ponad połowa jej, jest po prostu przegadana. Tu sprawne pióro Carolla w miarę uchrania pierwsze dwie części przed terminem "flaki z olejem". Trzecia, ostatnia część, wraz z epilogiem nie były w stanie wyciągnąć w mej opinii tej książki z nudnego gaworzenia. Mało w tym dynamizmu, a narracja choć z pozoru ciekawa, w ogóle nie posiada cechy przywódctwa, to znaczy nie jest z gatunku tych które czyta się z zapartym tchem. Czytając "Krainę..." zacząłem porównywać Carolla z Lovecraftem, choć wiem - nie te klasy i gatunki. A może i tak? "Kraina..." nie wiedzieć czemu wraz przywodziła mi Lovecraft'a. Niestety w zestawieniu tym "Kraina..." Caroll'a wypadła cholernie słabo. Próba połączenia horroru z komedią i fantastyką jest śmiała, choć nie niespotykana. W przypadku "Krainy..." najwięcej jest nudziarstwa, dopiero potem gdzieś jest fantastyka, horror, i na samym końcu komedia. Tej ostatniej to w zasadzie jak na lekarstwo. Element horroro-fantastyczny pozostał niestety na poziomie pomysłu. Najlepiej rozwinięty został niestety w notce napisanej przez karola, o swoim dziele. Ukończywszy książkę odetchnąłem z ulgą miast zadać i zastanowić się samoczynnie nad pytaniami postawionymi przez autora. A wszystko to przez brak jakiegokolwiek suspense'u, trzymania w napięciu, oraz upłycenie przewodniego motywu besti czy darczyńcy-pisarza alchemika, tak jak i wszelkich pobocznych wątków. Pozycję tą poleciłbym przede wszystkim ludziom w wieku szesnastu-osiemnastu lat, jako świetne wprowadzenie w literaturze ciut bardziej niekonwencjonalną i wymagającą myślenia, a także tym co uprawiają to co modne w dzisiejszych czasach - czyli modę na czytanie. W takim wypadku - stanie ta pozycja krok za Coelho. Zawsze jednak mogę się mylić... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
galaxy | 2002.07.16 22:24:48 :)) lazeg | 2002.07.16 20:47:56 Wrazenie ogólne pozostało, ale niestety jestem rozochocony po Lovecrafcie (moim małym mistrzu narracji), Hessie i Cortazarku no i Schulzo. Gdzieniegdzie Topor mi sie przewinął. Jednym słowem w rodzinie koncept rzadzi :) galaxy | 2002.07.16 20:37:17 hehe - apetitus na to co sie nie podobajus? ;) Ale ciekawa jestem Twoich wrażeń z lektury Kości Księżyca, bo ta właśnie książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Może niekoniecznie ze względu na głębię czy przesłanie, ale takie "wrażenie ogólne" :) lazeg | 2002.07.16 20:04:23 ano racja. ale mam zamiar zabrac sie do pozostalych pozycji - ponoc apetitus rosnus w miarus jedzenius czy jakos takos :] galaxy | 2002.07.16 19:39:20 A mi sie podobało... I wciągnęło i nie nudziło. Czyli nasze opinie o tej książce do najlepszy dowód, że de gustibus non disputandum est... :))) |