szaraw
komentarze
Wpis który komentujesz:

Kiedy zjeżdżamy serpentynami z przełęczy to wydaje się że tutaj czas się zatrzymał. Nieruchomy opar w który się zanurzasz jest oddzielony wyraźną granicą od powietrza ponad przełęczą. Zielononiebieska plama leży w dole jak rozlana oliwa bez jednej zmarszczki, pokryta tylko gdzieniegdzie białymi wysepkami soli. Nawet palmy trwają w bezruchu, nie słychać śpiewu ptaków, nie dociera najlżejszy powiew wiatru. Na poboczu duży wij przebierając setką odnóży znika pod kamieniem. Można usłyszeć ciszę. Nie wiem jaka jest temperatura, lecz termometr lekarski pęka po kilku sekundach. Zatrzymujemy się aby naprawić pękniętą oponę, ale okazuje się że nasz izraelski Mc Giver zapomniał zapakować zapas. „Lo chaszów”, – nic nie szkodzi mówi dojedziemy na feldze to już nie daleko. I tak poczciwy Chevvy ciągnie nasz bałagan aż do plaży. Cvika rusza szukać jakiejś opony bo ta pocięta jest tak dokładnie że nie nadaje się nawet na prezerwatywy, a ja rozbijam namiot. Braha krząta się już przy rozstawianiu sprzętu kiedy spostrzegam dziwne zjawisko. Tak na oko siedemnastoletnia dziewczyna o pięknej sylwetce i burzy rudych falujących włosów, ubrana tylko w skąpy kostium kąpielowy ma przewieszony przez ramię prawie niewiele mniejszy od niej samej karabin M16. Okazuje się, jak tłumaczy żona Cviki, że żołnierze w służbie czynnej mają obowiązek nosić broń ze sobą nawet na plażę. Współczuję już jej takiego urlopu.
Cvika wrócił skwaszony i mówi że „jesz baja”- czyli problem, nie ma opony do jego wozu.
Rozpala wiec grill bo po jedzeniu lepiej się myśli. Ja schodzę do wody, a raczej do tej oleistej cieczy, która wypełnia ten rów tektoniczny.
Pierwsze zetknięcie jest okropne – wszystkie najmniejsze zadrapania dają natychmiast znać o swoim położeniu, czym prędzej biegnę do najbliższego prysznica z słodka woda i długo spłukuję z siebie sól. Na dzisiaj dosyć morza. CDN...

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)