Wpis który komentujesz: | Zaczynam mieć wątpliwości co do mojego związku. Nie wiem czemu. Przecież minęło już ponad 6 miesięcy. O co kurde biega? O wiosnę i feromony unoszące się w powietrzu, czy rzeczywiście jest coś nie tak? Pojęcia nie mam. Wiem tylko tyle, że mi z tym źle. Kiedy nie myślę o związku jest w porządku, bo nawet nie odczuwam Jej braku. A kiedy zaczynam myśleć, to jest źle. Czuję coś dziwnego. Mam nadzieję, że jest to tylko tęsknota, a nie zniechęcenie do siebie za dwulicowość. Właśnie to jest jeden z moich problemów. Nie umiem rozpoznawać własnych uczuć. Albo jestem aż tak niestały. Już kilkukrotnie nawiedziła mnie myśl o tym, aby cały ten związek zerwać i olać całą sprawę. Jednak za bardzo mi zależy na Tygrysiczce, aby zrobić coś takiego. Jestem tym totalnie zdołowany i nie wiem co z tym zrobić. Jak tylko wróci, to pewnie o tym porozmawiamy. Chociaż z drugiej strony zaraz będzie akcja pod tytułem: "znalazłeś sobie jakąś lafiryndę", "nienawidzę Cię za to" i pełno płaczu naokoło. A mi cholera zależy za bardzo, aby patrzeć jak płacze. Już raz tak miałem, że chciałem odejść bez słowa, ale Ona płakała, a ja nie umiem na to patrzeć. Od razu mam ochotę przytulić i pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Poza tym posłużę się do metafor dwojga moich znajomych. MElfka stwierdziła iż Jej związek wyszedł z zakrętów i jeszcze się chwieje. Mój związek wyszedł z pojedyńczego zakrętu, ale teraz zamiast na 4 kołach, jedzie tylko na 2 bocznych. Chafer porównywał miłość i jej budowanie do stawiania domków z kart z przeciwległych krańców stołów. Miłość jest stała i wspaniale szczęśliwa, gdy obie osoby dokładają z obu stron tle samo kart i rzeczywiście spotykają się dokładnie w połowie stołu. Tylko że ja czuję się tak, jakby na 20 moich kart przypadała jedna Jej. Teoretycznie powinienem dojść do połowy i czekać. Ale wiem, że z drugiej strony mogę się tego nie doczekać i powinienem budować dalej. Tylko że w tym wypadku musiałbym już chodzić po karty na drugi koniec stołu uważając, aby nie przewrócić przypadkiem swojego domku. Wiem, że Tygrysiczka jak skończy studia i znajdzie pracę ( czyli za jakieś dwa lata ,0) będzie chciała mieć dziecko. Ja także chciałbym mieć dziecko, ale wiem, że nie jestem do tego w absolutnie żadne sposób przygotowany. I nie wiem, czy za te dwa lata będę. Boję się tego cholernie. Może to także jest jeden z powodów mojej ciągłej doliny. No dobra, może nie ciągłej, ale wciąż powracającej z minimalnie większą siłą. A teraz Ci Demo odpowiem w jaki sposób można się bardziej demoralizować. Wyobraź sobie sytuację, gdy pragnę poligami. Wyobraź sobie, że przyjeżdża do nas daleka krewna z córką i wiesz co czuje moje ciało. Wyobraź sobie, że brakuje mi czułości w takim stopniu, że pragnąłbym w tej chwili dostać ją od kogokolwiek w jak największej ilości ( a wiesz, że moim zdaniem największym okazaniem uczucia i czułości jest uprawianie miłości ,0). Wyobraź sobie, że mam ochotę momentami upić się w trupa, najlepiej półtorakiem, bo to jest najlepsze. Kilkukrotnie byłem bliski zapalenia sobie jakiegoś fajka. I wiesz, że od kościoła katolickiego oddalam się z dwóch powodów. Pierwszy to jego stosunek do okultyzmu i spraw pokrewnych, a drugi to zdanie na temat seksu przedmałożeńskiego i ogólnie seksualności ludzkiej ( chociaż w wielku punktach się zgadzam ,0). I to się cały czas powolutku pogłębia. Czy to jest wystarczająca odpowiedź na pytanie w jaki sposób się demoralizuję szybciej od Ciebie? |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
demo | 2002.07.24 10:52:33 wiesz Dix chba rzeczywiście jeszcze chwila i cie dogonię... :) ale jest między nami jedna różnica, ja cały czas staram się brnąć w stronę gdzie będę mogła powiedzieć, że moje życie zaczyna sie układać... jak na razie chyba tylko kierunki mi się pomyliły i idę w drgą stronę, ale... kto powiedział że człowiek jest nieomylny i nigdy nie popełnia błędów??? |