Wpis który komentujesz: | Dyskusja na log'u Leni dala mi do myslenia. O co w gruncie rzeczy chodzi, o lojalnosc i dotrzymywanie obietnic, czy o proste szczescie? Czy ktos, kto nie jest zadowolony ze swojego zycia ma prawo odwrocic sie na piecie i zmienic to, co mu/jej sie nie podoba? Nie wiem. Ja zawsze staralam sie zyc tak, zeby wszystkim bylo cacy. Ale najwazniejsze chyba jest to, czego chce JA, bo to MOJE zycie i drugiego nie dostane. Ale nie, ludzie maja taki dziwny feler, ze uwielbiaja wprost stac z boku i oceniac nie majac zielonego pojecia o tym, co dzieje sie w glowie samego/ej zainteresowanego/ej. Nie potrafilabym byc z kims tylko dlatego, ze tak trzeba, ze tak wypada, ze co powie proboszcz albo tesciowa. Nie. Sytuacja mnie oczywiscie nie dotyczy, bo jestem z kims, z kim chce byc, ale sek a tym, ze gdybym kiedys nie chciala - albo gdyby on nie chcial, to znalazlyby sie tumany tumanow gotowych do zlinczowania 'zdrajcy'. Kurwa mac, serce nie sluga przeciez. Asekuranctwo? Dupa. Zdrowy rozsadek. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
galaxy | 2002.07.25 15:30:34 No ja też nie rozumiem bycia z kimś "dla zasady", żeby z kimś być. Bez sensu. Albo tworzenia w wieku 20stu lat związków na podobieństwo małżeństw z 20sto letnim stażem... Rozumiem, że jak coś się strasznie psuje w takim małżeństwie - ludzie o to walczą, nie umieją od siebie odejść. Ale gdy ma się lat 20ścia, a nie takiż staż, to po co się męczyć? Po co oszukiwać siebie i innych? Nie pojmuję... |