coolerka
komentarze
Wpis który komentujesz:

"Wracalam od kumpla. I bylam juz wlasciwie pod domem. Nagle zobaczylam ten samochod. Ten sam ktory 3 tygodnie temu zobaczylam poraz pierwszy. Marzylam w tym momencie zeby to nie byl sen. Zatrzymal sie.
Wychylil sie. Wychylil, usmiechnal, zawolal. Nie moglam ruszyc z miejsca. Nie wiedzialam wtedy jak sie zachowac. Nie myslalam o tym jak sie zachowac. Bylam tak jakby w siodmym niebie. On patrzyl, tylko patrzyl i czekal. Wydawalo mi sie, ze ta chwila trwa cala wiecznosc. W koncu udalo mi sie ruszyc z miejsca, nie wiedzialam ile czasu stalam jak wryta. Zobaczylam go i to mnie zabilo.
-Czesc Madziu - powiedzial tak, jakby wiedzial co sie ze mna dzialo w srodku.
-Co ty tu robisz? - tylko tyle udalo mi sie wydukac.
Kompletnie nie moglam nad soba zapanowac. Bylam glupia i jednoczesnie tak unieruchomiona, ze az przykro myslec. Powiedzial, ze pryjechal do mnie. Co????!!!! Przeciez nie mial mojego adresu, nie wiedzial o mnie nic poza tym jak mam na imie. Caly czas sie usmiechal. Wydawalo mi sie, ze o co bym go nie zapytala, to niedalby mi zadnej odpowiedzi. Byl "nade mna". Byl ponad tym wszystkim co sie we mnie dzialo.
Zaprosilam go, nie wiedzac nawet czy tak POWINNAM zrobic. Tak - CZY POWINNAM. Zawsze staralam sie wszystko robic tak jak wypada. Bylam kompletnie zbita z tropu, przez ten usmiech. Usmiech, wiele razy mnie budzil przez kolejne miesiace i ktory czesto doprowadza do tego ze budze sie w nocy kompletnie zalana potem i lzami.
Pamietam dobrze, ze wypil herbate, nie slodzil. Ja nie wiedzialam co robic. Milczelismy tak naprawde przez bite pol godziny. On nie spuszczal ze mnie oka i zrobil sie bardzo powazny. Mial niesamowite oczy. Blekitne jak ocean. Glebokie, w ktorych mozna sie bylo utopic. I ja sie w nich wlasnie utopilam. Zapytal w koncu, czy go odprowadze bo musi juz jechac. Nie czulam sie juz wyrachowana i zimna. Napelnilo mnie cos jakby ciepla, miekka woda. Nie hamowalam sie przed tymi uczuciami. Pamietam ze to byl poniedzialek. Od tamtej pory byl u mnie codziennie. Z dnia na dzien milczalo mi sie w jego towarzystwie coraz lepiej. Nie zwierzalismy sie sobie, nie bylo miedzy nami sztucznej checi zabawy rozmowa drugiej strony.
Pewnego dnia powiedzial ze moj taniec jest dokladnie taki jak ja. Tajemniczy i smutny. Mowil tak, bo moj taniec obserwowal juz od kilku sobot. Poznalismy sie na imprezie. To bylo dwa lata temu. Nie chcialam go o nic pytac. Chcialam, zeby wszystko trwalo wiecznie. Stal sie dla mnie powietrzem, woda i zyciem. Zylam nim. A on mna. Potrafil przesiedziec ze mna 5 godzin. Nie bylo miedzy nami (jeszcze wtedy,0) zadnej wiezi fizycznej. Ale uzaleznilismy sie od samych siebie. On pokochal dzieki mnie kolor fioletowy, a ja dzieki niemu pokochalam zimne noce na plazy. Zaczal mnie zabierac nad morze. Gdy byl ze mna, nie odbieral telefonu, ja zapominalam o przyjaciolach, o przyjacielu...
Kiedy pierwszy raz czekalismy na zachod, czulam ze za chwile wybuchne. Siedzial 50 cm dalej. Oboje wtedy patrzylismy na morze. Nic nie mowil. Ja chcialam zachowac resztki mojego dawnego JA i nic nie mowilam, nie poruszalam sie. Chcialam w duchy, zeby on przestal byc taki...zeby spojrzal, cos powiedzial. Potem jak juz bylismy razem, tlumaczyl, ze nie wiedzial jak mnie zdobyc, wiec milczal, abym czula sie pewnie. Powiedzial, ze przeciez kocham samotnosc i on nie chial jej niszczyc, ale "szczalka kochanie". Mowil potem, ze amorek "szczelil" w niego chwile przed tym jak mnie zobaczyl.
Gdy na plazy zrobilo sie juz na dobre ciemno, gdy nie bylo juz zywej duszy, dal mi swoja bluze. Nie zapytal czy mi zimno. Wlasciwie do dzis nie moge zrozumiec jak my sie moglismy dogadywac. Przeciez przez pierwsze tygodnie zamienilismy ze soba zaledwie kilkanascie zdan. To bylo dla mnie niesamowite przezycie. Nie wiedzialam ze takie cos moze sie w ogole wydaryc. Marek nigdy nie uprzedzil ze przyjedzie. Nigdy nie zapytal czy czasem nie jestem zajeta. Dobrze wiedzial, ze przestalam sie spotykac ze znajomymi, bo czekalam tylko na to, zeby go zobaczyc. Zawsze wital mnie usmiechem. Wszystko bardzo szybko sie w nas narodzilo, nasz zwiazek zaczal sie wlasciwie tego dnia, gdy poraz pierwszy te oczy przeszyly mnie na wylot. To bylo 12 sierpnia 2000 roku. Jego pamietne urodziny.
Pewnego dnia, gdy ON byl u mnie, zjawil sie takze Marcin. Znali sie, nawet bardzo dobrze. Kiedy sie zobaczyli, cisza zostala przerwana. Marcin wpadl na pomysl abysmy pojechali gdzies potanczyc. Wtedy przypomnialam sobie to co przestalo dla mnie istniec. Swiat. Pojechalismy, potanczylismy i sama nie wiem kiedy, ale znalazlam sie z NIM nad morzem. Czulam ze wszystko puscilo, wszystkie emocje. Nie balam sie juz oprzec glowy na jego ramieniu. Kiedy to zrobilam, westchnal tak gleboko i jeszcze bardziej odwrocil glowe w druga strone.
-Co sie dzieje? - zapytalam.
Milczal.
Odsunelam sie. Wiedzialam ze bylo MU potrzebne, abym w koncu dala mu jakis znak. Ale jednak odsuwajac sie od NIEGO chcialam zobaczyc jaka bedzie jego reakcja. Spodziewalam sie tylko jednej i tylko taka zobaczylam.
-Czemu to zrobilas?
-Bylo mi niewygodnie.
-O czym ty mowisz?
-Chyba powinienes mnie juz odwiezc.
-Oboje tego potrzebujemy. Nie uwazasz ze to juz czas.
-Juz sama nie wiem czym jest czas.
-Ja tez. I to jest najpiekniejsze uczucie jakiego
kiedykolwiek doznalem. Zostan.
Zostalismy. Trzymal mnie za reke a ja? Plakalam. Potem mnie przytulil.
Powiedzial, ze nie wie co sie z nim dzieje. Ze nie moze spac, ze nie widzi innych, ze czeka tylko na chwile w ktorej bedzie mogl mnie zobaczyc. Zaczal mowic. Powiedzial, ze nie wiedzial ze TO jest takie niebzpieczne, ze nie chce mnie stracic. Platal sie, a ja sluchalam. Poraz pierwszy slyszac takie rzeczy nie robilo mi sie zimno. To napelnilo mnie calkowicie. Rozumialam to o czym mowil, rozumialam jego oczy, jego...lzy? Nie wstydzil sie ich przy mnie. Widzialam 3 razy jego lzy w zyciu. Gdy wyznal mi wtedy na plazy milosc, gdy odeszlam poraz pierwszy i gdy wrocilam..." c.d.n.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)