Wpis który komentujesz: | Jestem taka dzielna – kiedy dzwonisz. Niewiele mówię. Wsłuchuję sie w milczenie. Uśmiecham się aby głos zdławiony zabrzmiał jako rozbawiony. A i łzom po policzku uciekać każę szeptem. O tematy proszę zwykle beznamiętne. O pogodzie dużo. A o „niczym” jeszcze więcej. Potem się żegnam od niechcenia. Tak. Niby spać. Ciągle obojętnie. Tylko w sercu. Żyłach robi się. Gorzko. Mętnie. I kiedy kończę. Kiedy jestem sama. Wybucham płaczem. Dotykając ściany obłąkania. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
zapach-kobiety | 2002.07.27 01:26:25 A ja przeciągam "Do widzenia". Mam jeszcze milion pytań. Setki niezałatwionych spraw. Czuję to okropne zaciskanie w gardle, jednak staram uśmiechać się. A jak już łzy nie pozwalają mi mówić, to wydaję z siebie pełne zrozumienia "Yhm". Odkładam słuchawkę i w panice szukam jakiegoś pytania. Jakieś kolejnej niewyjaśnionej sprawy. Żeby zadzwonić. I usłyszeć Ten Głos znów. Szaleństwo. Wariactwo. Nieznosze siebie w czasie tych rozmów. I tej bezsilnej potem nie znoszę tez. animus | 2002.07.26 17:47:19 Bywa zle jak pomysle za gleboko. Gleboko jest przeszlosc - nie zimne dzis, ale gorace wczoraj. p-p-ona | 2002.07.26 17:35:22 Zawsze smialam sie, zebyt glosno. Kiedy dzwonilam. Lubilam udawac to wiadome " everything`s in perfect order, sir ". Mowilam. Duzo. Glosno. Gestykulowalam, mhm. Patrzylam na swoje odbicie, w szybie. Czerwone policzki. Wlosy. Wlosy przeszywaly, powietrze. A pozniej odkladalam sluchawke. A pozniej padalam, na lozko. Zaciskalam palce, na wykrochmalonym przescieradle. Z bezsilnosci. I byla taka malenka, wtedy... |