Wpis który komentujesz: | "W koncu zaczelam widzies swiat. Nie wszystko bylo idealne. Nie wszystko sie ukladalo. Nasz zwiazek stal sie naprawde bardzo powazny. Bylismy wobec siebie w porzadku, zadne z nas nie robilo na sile problemow. To wszystko bylo bardzo statyczne. Nie nudzilam sie z nim. Nie dusilam sie tym ze nie odstepowal mnie na krok, bo chyba nie moglby mnie zostawic. Poznalam jego rodzine. To byl czysty przypadek, nic nie bylo zaplanowane. Mial wspanialych rodzicow. Strasznie go kochali, a on byl na tyle dojrzaly ze tego nie wykorzystywal. Wszystko sie zmienilo gdy wyjechalam na kilka dni. DZisiaj stwierdzam, ze Marek caly czas potrzebowal bliskosci. Rodzice wyjezdzajac za granice na stale, zostawili go pod opieka Anety. Juz wtedy przerazil sie ze ktos moze go zostawic. Nie byl szczesliwy ze jade na wanzy konkurs. Ze mam szanse. Nie cieszyl sie ze mna. Wtedy zaczela wychodzic jego obsesja na moim punkcie. Wiedzialam ze to niebezpieczne, ale nie moglam nic zrobic. A moze i moglam. Tak bardzo go kochalam, ze nie myslalam o sobie. Konkurs poszedl mi znakomicie. Wrocilam... Obiecal wczesniej ze po mnie przyjedzie, ze zadzwoni. Przyjechalam do domu. Potrafilam juz powstrzymac moje uczucia i nie zadzwonilam. Bylam bardzo zla...mialam znowu obolala dusze. Na drugi dzien czekal pod szkola. Zobaczylam go i mialam ochote tylko na jedno. Na to zeby nigdy go nie bylo, zebym nigdy go nie poznala. Zrozumialam, ze zaczyna sie cos toksycznego. Wiedzialam, ze zaczniemy robic sobie swinstwa, wiedzialam to juz wtedy... Nie chcialam z nim rozmawiac. Sprawe zalatwil Piotrek. - Idz do niego - powiedzial. - Po co? Zeby udawac ze wszystko jest ok? - Musisz z nim pogadac, jak ty to sobie wyobrazasz. Ze tak po prostu odejdziesz teraz? Nie unos sie duma, idz. - Nie chce. Chyba mam do tego prawo. Nie uwazasz ze to nie ja postapilam nie w porzadku. - Uwazam ze oboje powinniscie pogadac i tyle. Poszedl do niego, ja jeszcze rozmawialam z innymi. WSzyscy juz go poznali, kiedy zaczelismy sie rozchodzic kazdy do niego podchodzil, zamienial kilka zdan. Marek mial niezwykle powodzenie u ludzi. Byl dusza towarzystwa, on nauczyl mnie jak rozruszac impreze, jak sie usmiechac i jak zartowac. Nie musze tu chyba wspominac o dziewczynach, ktore niesamowicie za nim szalaly. Mi to jakos nie przeszkadzalo. Jemu chyba tak. Uwazal ze powinnam byc czasami zazdrosna. Bardzo sie zmienil odkad go poznalam. W koncu odwazylam sie i podeszlam. On nachylil sie zeby mnie pocalowac...odwrocilam glowe. - Po co przyjechales? - Po ciebie. Uwazam ze powinnismy porozmawiac. - A ja uwazam ze nie mamy o czym rozmawiac. - Jak poszedl konkurs? Spojrzalam sie na niego z niesmakiem na twarzy. Poraz pierwszy w zyciu, nie chcialo mi sie gadac. Tak zostalo mi do dzisiaj, ze po prostu nie chce mi sie rozmawiac. Odwrocilam sie i chcialam odejsc, ale on oczywiscie mnie powstrzymal. Wyrwalam mu sie i ucieklam..." c.d.n. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |