Musisz być zalogowany, aby móc odpowiedzieć. | Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: OPOWIADANIE - ainyvetigre | Przekroczyłem próg, ze zdziwieniem obserwując grubą warstwę kurzu na podłodze. Minąłem korytarz, wszedłem do salonu i w moje nozdrza uderzył potworny fetor. Zakrztusiłem się, co wywołało poruszenie w głębi spowitego kurzem i przebijającymi się przezeń wpadającymi przez okno promieniami słońca.
- Wróciłeś, ukochany... - odwróciła się powoli na swym bujanym fotelu. Nie posiadała policzków i warg, przygryzała delikatnie pozostałe, krwawiące i sczerniałe ich resztki - Denerwowałam się troszkę, w końcu... dwa lata szedłeś po maść na moje spierzchnięte usta. Zobacz, do czego w rezultacie doszło. Troszkę mi spękały prawda? Wiem, mówiłeś nie przygryzać, ale to się zagoi... nie martw się, nadal mnie kochasz?
Z oczami szerokimi, jak koła młyńskie z przerażenia oparłem się ciężko o futrynę. Wstała powoli, unosząc rój much z okolic swego krocza. Musiała tak siedzieć całymi dniami, załatwiając potrzeby pod siebie. Nieczystości spływały po podartej koszuli nocnej. Wyciągnęła do mnie ręce i zrobiła pierwszy krok w moim kierunku. Poczułem zbliżające się torsje, chciałem uciekać stamtąd... ale jednocześnie to... wciąż była moja Kasieńka...
- Nie podchodź, zadzwonię po karetkę... - wyjęczałem błagalnie. Jej oczy wyszły z orbit. Rozpostarła ramiona, jak trzepoczący ptak i oznajmiła wrzaskiem: - Nie masz prawa mi tego robić! Znowu chcesz nas rozdzielić? - jej twarz momentalnie znowu złagodniała - Przecież wiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Szybkim ruchem podniosła brudną koszulę nocną, ukazując moim oczom rozpadające się, przeżarte gangreną łono i drżące z podniecenia, ociekające ropą uda.
- Weź mnie... tak długo czekałam... - powiedziała.
[...]
;-) | |
|