Musisz być zalogowany, aby móc odpowiedzieć. | Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Re: smierć - mumik | Nie, Mariposo, nie czepnąłem się. Wyraziłem swoją opinię, ale przecież nie był to atak na Twoją opinię. W końcu po to są dyskusje na forum, żeby każdy mógł wyrazić własne zdanie, nieprawdaż?
Przeczytałem Twój wpis jeszcze raz uważnie i pewnie masz rację, że nie przeczytałem go poprzednio dość dokładnie. W pośpiechu pomyliłem Twoją radość życia z widzeniem sensu w życiu. To fakt. Cieszę się, że myślimy bardziej podobnie na ten temat niż mi się to z początku wydawało. Niemniej nadal mam zdanie nieco odmienne, bo mam też inne doświadczenia.
Jednocześnie odniosę się do tego, co pisała wzburzonym tonem Jemesis.
Wbrew temu, co twierdzi Jemesis, ale jak sądzę teraz, zgodnie z tym co Ty głosisz, uważam, że sam fakt naszego istnienia nie ma sam w sobie sensu, bo sens czegokolwiek musi mu być nadany przez świadomą sensu istotę. Owszem, świadoma istota, taka jak Jemesis może widzieć sens swojego życia w tym, że jest ono częścią ewolucji i widzieć także identyczny sens istnienia roślin i zwierząt. Jakiś pracoholik może widzieć sens istnienia jedynie w swojej pracy, a melancholik jedynie w miłości. Chodzi o to, że sens jest funkcją świadomości a nie wrodzoną cechą każdego żywego organizmu.
Tyle w kwestii podstawowego pojęcia. Teraz przejdę do konkretnych kwestii.
Piszesz Mariposo, że życie wyłącznie dla drugiej osoby jest wypaczonym rodzajem miłości. Bardzo chciałbym zrozumieć dlaczego. Co daje się w zamian? To samo. Jedna osoba jest sensem życia dla drugiej a druga dla pierwszej. Jedna osoba cała oddaje się drugiej, druga pierwszej. Taka miłość nie musi przecież być płytka, kiedy czerpie się radość z każdej radości drugiej osoby, kiedy wspólnie czuje się każdy smutek. Takie osoby wzajemnie dla siebie żyją, tworzą, pracują. Nie koniecznie dla drugiej z nich, ale dla obojga. Owszem, taka miłość ogranicza, bo bardzo mocno spaja. Spaja tak, że dwie osoby stają się niemal jedną osobą. Dla mnie to jest właśnie piękne. Ale z tego co piszesz, widzę, że dla Ciebie to jest chore. Czy tylko dlatego, że niespotykane? Wytłumacz mi to proszę.
Małe przyjemności. Zgadza się, wszystkie małe przyjemności powodują, że życie zyskuje światła. Temu nie przeczę i nie przeczyłem. Sam przecież napisałem, że najlepiej nadać sens każdej chwili, a takim sensem może być czerpanie przyjemności z widoku lotu motyla, albo dotyku kropli spadającej z liścia na dłoń. Bardzo dobrze jest, kiedy można taką radość czerpać a jeszcze lepiej, kiedy można ją z kimś dzielić. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że drobne radości są bardzo ważne. I nie ma w moim rozumowaniu sprzeczności. Bo należy rozróżnić twierdzenie "co jest właściwe" od twierdzenia "co jest możliwe". Otóż ja twierdzę, że jeśli ktoś nie umie znaleźć sensu w czymś innym niż jedna konkretna idee fixe, to jeśli realizacja tej idei staje się niemożliwa, ciężko mu się cieszyć drobnymi przyjemnościami. Proszę zwrócić uwagę na to, że to nie jest twierdzenie ogólne, tylko dotyczące szczególnych ludzi, którzy umieją zauważyć sens życia tylko w pewnej idei. Dlatego też wiem, że ani Jemesis ani Mariposa nie będą nigdy odarte z możliwości odczuwania drobnych przyjemności, bo nie dostosowują swego życia do jednej jedynej idei. I to jest Wasze szczęście dziewczyny. Macie ten talent. Nie każdy go ma. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że nigdy nie przekonacie się naocznie jak to jest być odartym z możliwości odczuwania jakichkolwiek przyjemności.
A teraz zmieniając temat. Mariposo: niewątpliwie u mnie inaczej jest z połączeniem etyki i depresji. Najprawdopodobniej dlatego, że mój kodeks etyczny wypracowałem sobie sam, pochodzi on z moich najgłębszych przekonań i nie był mi przez nikogo narzucany, i dlatego, że noszę w sobie dumę i upór, które mi nie pozwalają nagiąć moich zasad tym bardziej im bardziej są one wystawione na osłabienie. Czy to dobrze, czy źle to już zupełnie inna historia. Ja uważam to za cenne, zwolennik "luzu" może to uważać za chore dziwactwo. | |
|