Musisz być zalogowany, aby móc odpowiedzieć. | Re: Re: Re: Re: Ateiści i innowiercy! zgłoście się! - chynaa | "ale nie uwierze (nie w Boga popularnie akceptowanego jako sile zewnetrzna, w kazdym vadz razie), poki nie da sie ahem *pomacac*."
Chich. Ale ja nie o chichaniu, a miałam napisać... Mój kolega wysnuł bardzo ciekawą koncepcję. Mądry On jest, przyznaję. Powiedziałabym: bardzo mądry. Niewierny Tomasz był, prawda? No i ów niewierny włożył palec w ranę i uwierzył. Ale jak można mówić o wierze w momencie, gdy coś jest namacalne? Przecież wiara polega na tym, by uwierzyć nie dotykając, nie widząc, po prostu otworzyć całego siebie i uwierzyć. (Końcowe słowa są kompletnie moje). I Kolega tym samym zawalił sprawę "niewiernego Tomasza", ale to już inna para sandałów =) Mądrze to sobie wykombinował... i podchwyciłam, a i owszem. Jeśli dotknęłabym byłoby to *tylko* (aż) namacalne potwierdzenie tego, w co wierzyłam wcześniej. Dlatego też mi nie jest to, że tak powiem, potrzebne, niemniej oczywiście czułabym się niewiarygodnie... Ciekawe, ile przyjdzie mi jeszcze poczekać? Nie znam Przeznaczenia, nigdy z Nim piwa nie piłam. Dożyję 70 lat czy też wlecę jeszcze dziś pod autobus linii 127?
Nie chcę Boga szufladkować. Dlatego tak mnie nosi, gdy ja o Bogu a ktoś momentalnie o Kościele. Tak jest zawsze. Ja mówię: "Bóg", a ktoś: "kler". Ja: "On", a ktoś: "Taca". Trzymajcie. Dlaczego nie dość, że ludzie w Polsce połączyli ze sobą dwa słowa: "Bóg" i "kościół" i za nic nie chcą z tego zrezygnować to jeszcze mi wciskają w moje usta słów, których nie zdążyłam wypowiedzieć, a nawet, gdybym mogła, nie wypowiedziałabym? A czemu tak nikt nie wystrzeli a to z reinkarnacją, a to z Buddyzmem? Ba. Jak ja wystrzeliwuję z reinkarnacją to oczy w pięć złotych i "No to w co ty wierzysz?" - "No przecież mówiłam, w Boga" - "No ale coś ty, reinkarnacja i katolicyzm? Zdecyduj się". Ludzie chcą otworzyć szufladę, włożyć tam Boga, zamknąć i podpisać szufladę. Jakże mnie to irytuje. Jakże ciasnota umysłowa działa mi na moje rozklekotane nerwy to słowo daję.
Nie wiem, jakie jest Jego w tym stanowisko. Chciałabym zatem podkreślić, że wypowiadam się wyłącznie we własnym imieniu.
A teraz odrzucę wiarę i czas na chwilę logiki. To podejście jest mi obce, ale może komuś podpasuje. Sobie tak kiedyś wymyśliłam, że: człowiek nie od dziś ma zdolność wywoływania nieszczęść poprzez ciągłe o nich myślenie. Myśli się nieustannie o pechu, to się w końcu go będzie miało. Kiedyś taka jedna studentka (nie pamiętam czego) wypowiadała się w kwestii wpływania na nas słów wypowiadanych. I strasznie mi się spodobało, jak powiedziała, że ludzie powinni zwracać uwagę na drobiazgi, które jednak są niesamowicie ważne, na przykład: nie "Nie zapomnij kupić mleka", ale "Pamiętaj, aby kupić mleko". Zapamiętamy _pamiętać_, a nie _zapomnieć_. Że już nie wspomnę o "Na gwałt potrzebny mi ten artykuł", "Na gwałt muszę się z tobą widzieć", podobno ma *piekielną* moc takie coś... I co w związku z tym? Ano to, że jeśli tyle osób "na raz" wierzy, że Coś tam w górze/wszędzie jest, to czy to Coś może się stać? Na logikę?
Powiadam, ja nie wierzę, że to Coś tak powstało, ja wierzę, że to Coś było. Ale na logikę... niech każdy sobie sam odpowie. Wedle własnego uznania. | |
|