Musisz być zalogowany, aby móc odpowiedzieć. | Re: Nałogi. - vincent | A nikotyna, chynaa?
Paliłem trawkę dość regularnie przez kilkanaście miesięcy. Powoduje to rzeczywiście pewne otępienie, więc rzuciłem. Z rzuceniem nie było problemu. Przeżyłem kilka czy kilkanaście eksperymentów z LSD i mimo mistyki wrażeń zmęczyła mnie intensywność i skondensowana forma przeżyć. Od ponad dwóch lat jednego ani drugiego nie tknąłem i nie cierpiałem z tego powodu.
Natomiast rzuciwszy trawę, wpadłem w papierosy, bo psychiczny nałóg wcigania czegoś do płuc domagał się zaspokojenia (a więc nie od trawy do twardych, tylko do legalnych ;) ). Z czasem doszedłem do paczki dziennie. Potem, po awanturach i prośbach drogiej mi osoby, ograniczyłem do pięciu, dziesięciu dziennie. Na całkowite rzucenie długo nie mogłem się zdobyć. Głód nikotynowy objawia się paskudnym smakiem w ustach, dziwnym uczuciem jakby ściśnięcia na głowie, nudnościami, uczuciem \"jakby się czegoś nie zjadło\" i przede wszystkim poważnym rozdrażnieniem, uciążliwym dla otoczenia. Jestem osobą o skłonnościach maniakalno-histerycznych, więc w moim wykonaniu może to być szczególnie uciążliwe. Negatywne skutki palenia też dały mi w kość znacznie bardziej niż skutki uboczne trawy i kwasu (trawa - rozwolnienia, kwas - w sumie nic nie zauważyłem). Teraz nie palę od kilkunastu dni - pomogło mi to, że leżałem chory w domu i czułem się ogólnie źle, więc czucie się jeszcze gorzej mało zmieniało. Dziś jakoś wytrzymałem w pracy bez dymka, ale nie jestem siebie pewien odnośnie przyszłości.
Nałóg, zalezność od martwego, zewnętrznego przedmiotu jest rzeczą poniżającą - w momencie, kiedy człowiek sobie uświadamia, że wcale nie ma tak silnej woli, by nad tym zapanować od ręki, zaczyna czuć się źle na swoim ego. Nadchodzi moment, kiedy nie chodzi już o danie sobie przyjemności, tylko o wyrównanie do poziomu jakiejkolwiek znośności samopoczucia. W rzeczy uzależniające fizycznie na pewno pchać się nie warto. A nikotyny nie należy lekceważyć pod tym względem. Wredna bestia. | |
|