13:30 / 02.09.2002 link komentarz (3) | No i Hany wyjechal...
Jest obecnie w Holandi, wieczorem, jesli wszystko pojdzie pomyslnie, dotrze do Londynu.
Nie pytajcie jak sie czuje, bo wiadoma rzecza jest, ze (za przeproszeniem,0) chujowo.
Najbardziej przeraza mnie perspektywa nie-wiadomo-kiedy powrotu Hanego.
W glebi mnie wciaz iskrzy sie nadzieja, ze moze jednak wroci razem z kolega juz 9ego...
Z drugiej strony, nie moge tak pisac. Zbyt mocno zalezalo mu na tym wyjezdzie...
Staram sie zachowywac spokoj, byc moze jestem nawet za spokojna..
To tylko dlatego, ze przez caly czas widze go jak idzie ulica, slysze jego glos, jego imie, czuje jego zapach, mysle o nim, ogladam zdjecia, tesknie i placze...
Kazdego wieczora tone we wlasnych lzach...
Nie dotarlo do mnie jeszcze, ze on prawdopodobnie nie wroci za tydzien czy dwa, a nawet i cztery, ale za jakies 13 tygodni...
Przez ponad 3 miesiace bede sama jak drzewo na srodku pustyni.
Pocieszajacy jest jednak widok mojej Ani, ktora wczoraj uronila kilka lez razem ze mna i Aski, do ktorej nabylam troche dystansu i to, w jaki sposob ja traktuje, bardzo pomaga mi sporotem uwierzyc i jakos bardziej na luzie spogladac na nasza relacje.
Tak czy siak, jako ze mam dzis najwiekszego dola w roku, koncze juz te smety i probuje zajac sie czyms ciekawszym, tak, aby moja atmofera zalu,rozpaczy,zlosliwosci i wscieklosci nie udzielila sie ktoremus z Was.
Bedzie dobrze, nie? |