dix // odwiedzony 35878 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (83 sztuk)
13:10 / 15.09.2002
link
komentarz (0)
Ostatnio jakoś w ogóle nie piszę na nlogu... w ogóle nie czytam nlogów i to już od jakiegoś miesiąca, jeśli nie dłużej... nie wiem czemu. Po prostu mi się nie chce. Nie interesuje mnie to. Może wreszcie uda mi się skupić na czymś szczególnym, a nie na wszystkim dookoła. Razem z Tanią doszliśmy wczoraj do tego samego wniosku. Interesujemy się właściwie wszystkim dookoła, ale nie umiemy skupić się na jednej rzeczy na tyle długo, aby rzeczywiście ją dogłębnie poznać. Osobiście uważam to za swoją wielką wadę i może dlatego zaczynam powoli rezygnować z niektórych rzeczy, jak na przykład z czytania i prowadzenia nloga. W sumie codziennie zajmowało mi to blisko 3 godziny... Napisanie własnej notki, skorygowanie jej, odpowiedź na komentarze, przeczytanie cudzych nlogów i blogów i ewentualne skomentowanie i czytanie komentarzy innych. To zajmowało mi cholernie dużo czasu. I mam nadzieję, że już nie wróci. Jeszcze tylko muszę przejść Arcanum jakimś technologiem i będę happy, bo uwolnię się od komputera. Przynajmniej do czasu, gdy ktoś podstępnie nie załatwi mi Master of Orion 3 ;,0)

Dzisiaj moja matka wyjeżdża do Edmonton. Trochę się niepokoję o to, czy bezpiecznie doleci na miejsce, ale wierzę, że co ma się stać, to i tak się stanie, niezależnie od tego, jak bardzo będę się martwił. Może dlatego nawet się nie modlę, tylko pokładam ufność w tym, że będzie dobrze.

Wczoraj byłem też na targach motocyklowych na Warszawiance. Siedziałem sobie na każdym motorze po kolei. I szczerze powiem, że nie mam pojęcia, co ludzie widzą na przykład w Kawasaki Ninja. Dla mnie to po prostu plastik, na którym się średnio wygodnie siedzi i w dodatku nie wygląda na motor o takich osiągac, jakie ma. Osobiście wolę agresywnie wyglądające ścigacze z przednią owiewką wyglądającą jak jakiś dziób. Nie wiem czemu, ale takie coś do jazdy po mieście, albo przejazdu z miasta do miasta bardzo mi odpowiada. Zwłaszcza, jeżeli mam się dostać szybko i na krótko ( i nie muszę brać bagaży ,0). Ale i tak mój wzrok padł od razu na dwa Drag Stary stojące praktycznie na wprost wejścia. Jeden zwykły Classic, a drugi Drag Star S. I ten drugi jest wprost cudownie wygodnym motorem. Szkoda tylko, że był srebrny, miał pusty bak i nie zmieściłby się w żadne z otwartych drzwi ;,0) Ale za to kawałek dalej stało drugie cudeńko. Niestety nie pamiętam pełnej nazwy, ale był to Harley Davidson kosztujący 88.500 złotych. Dokładnie 1000 złotych mniej od najnowszego modelu Harleya, a dokładniej V-Roda :,0) Cudeńko miało już podczepione torby z czarnej, nabijanej ćwiekami skóry. Czarna blacha i czarna skóra na siedzeniach. Ogólnie cudeńko, które chciałbym mieć do wyjazdów na dłużej. Osobiście byłbym w stanie się spakować w te dwie torby. Gorzej, gdybym jechał z osobą towarzyszącą nie mającą motora, bo wtedy trzymałaby ona swoje bagaże na plecach... ale czy ja z takimi osobami będę jeździł na motorze na dłuższe wyjazdy?? Chyba nie :,0) Szkoda tylko, że A. nie może iść dzisiaj na te targi, bo jest chora... chętnie bym sobie z Nią poszedł, pomimo tego, że już byłem. Tylko tym razem wziąłbym kartkę i długopis, aby pospisywać nazwy motorów :,0)

A będąc już przy A., to chyba powinienem dokończyć opis naszego wyjazdu, no nie??
Tak więc ostatniego dnia imprezy obudziliśmy się w miarę wcześnie i zjedliśmy śniadanko po uprzednim umyciu się. Zaczeliśmy się pakować razem z kilkoma innymi osobami no i przy tym zabraliśmy naszego szampana z lodówki ;,0) Po jakimś nidługim czasie nastąpiło pożegnanie i wyruszyliśmy w piątkę w kierunku miejscowości Chełsty. Stamtąd chcieliśmy złapać stopa, albo PKS do Poznania. Ruszyliśmy więc w piątkę i doszliśmy do miejscowości tuż obok ( jakieś 3 km dalej ,0). Tam zapłaciliśmy jednemu kolesiowi za to, aby nas do Chełstów zawiózł. Jakoś udało nam się wpakować do tego samochodu w piątkę wraz z bagażami. Najlepsze było to, że chyba żaden bagaż nie ostał się w środku. Wszystkie pięć zmieściło się do bagażnika :,0)
W Chełstach oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, to pójście do sklepu. I gdy tylko weszliśmy do środka, uciekł nam PKS do Poznania. Jak się później okazało, ostatni tego dnia -_- Jednak okazało się, że za jakieś 2-3 odziny ma być PKS do Piły, skąd łatwo w miarę mogliśmy już dotrzeć i do Poznania i do Tlenia. Stopa oczywiście nie udało nam się złapać, ale PKS już tak :,0)
Dojechaliśmy do Piły i pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy po wyjściu z PKSa, to zatkanie nosów. I dobra raa dla innych. Przyzwyczajcie się do zapachu gnojówki zanim tam pojedziecie. Nie wiem czym dokładnie śmierdzi w całym mieście, ale najmniej capiącym miejscem było przejście podziemne do dworca, czyli dokładnie odwrotnie niż w Warszawie i każdym innym, znanym mi cywilizowanym mieście. Gdy doszliśmy na dworzec, każde z nas zadecydowało jak będzie jechać. Dla Mikołaja wybór był prosty, bo wracał do Poznania do domu. Dla Ageny i Jej współtowarzysza był ten wybór trochę cięższy, bo chcieli dojechać do Suwałk na jakiś festiwal i nie wiedzieli którędy mają jechać... Zdecydowali się jechać przez Poznań i jak się później dowiedziałem, na festiwal w końcu nie dojechali. Natomiast ja z A. pojechaliśmy do Czerska przez Chojnice. W Czersku mieliśmy mieć przesiadkę do Tlenia. Przesiadka była o 4:59, a w Czersku byliśmy o 22... W drodze mój kaszel gwałtownie się nasilił i dlatego w Czersku poszliśmy do apteki, gdzie był całonocny dyżur. Podeszliśmy do okienka i dzwoniliśmy, aby ktoś wyszedł. Po kilku minutach A. poszła sprawdzić, czy ten dzwonek w ogóle na zapleczu słychać, ale wyszło na to, że... kilkunastokrotnie mocniej niż przy okienku :,0) Po jakimś czasie takiego dzwonienia zza rogu apteki wyszedł jakiś koleś z psem na spacer i uświadomił nas, że mieszka nad apteką i ten dzwonek jest trochę dla niego za głośny. Powiedział, że jest wywieszony numer do domu osoby pełniącej dyżur i należy do niej zadzwonić, aby przyszła i wydała leki. Zrobiliśmy tak jak mówił. Co prawda trzeba było trochę udramatyzować, aby chciała wreszcie przyjść, ale się udało. Wydała leki, po czym skierowała na pogotowie, gdzie wypisywali recepty na każdą kasę chorych i nie brali pieniędzy za wizyty nocne :,0) Skorzystaliśmy tylko dlatego, aby wiedzieć chociaż co mnie gnębi ( po prostu ja chciałem wiedzieć, a A. troszczyła się o moje zdrowie i mnie tam zaciągała ile sił :,0). Okazało się iż zapalenie górnych dróg oddechowych, ale poza tym to nic groźnego. Miałem o siebie dbać, aby nie przerzuciło się na tchawicę, więc zastosowałem się do zaleceń lekarza. Dostałem też receptę na antybiotyk i syropy. Po wizycie spytaliśmy się ich także gdzie możnaby się rozbić z namiotem tak, aby żadne pijaczki nas nie zaczepiały. Pomyśleli chwilę i kazali się rozbić u nich na podwórku. Co prawda mieli całkiem mięką glebę, ale miała ona może 5 cm grubości, a poniżej był już beton... Jednak jakoś udało nam się rozbić i przespać do tej 4:07.

Zaczęliśmy się więc zbierać, aby zdążyć na pociąg. Udało nam się to w ostatniej prawie chwili. Oczywiście kobieta w okienku na dworcu nie umiała nam nawet powiedzieć, na którym torze będzie stał pociąg do Tlenia ( zwłaszcza, że na rozpisce był też drugi, jadący do Szlachty o tej samej godzinie ,0). Podała nam zły tor. I dzięki Bogu, że spytaliśmy się maszynisty drugiego pociągu, czy jedzie może do Tlenia, czy też jedzie tam dzisiaj jakiś inny pociąg. Okazało się, że to ten do Tlenia jechał. Konduktor nie chciał też zdradzić konkretnej godziny przyjazdu do Tlenia i gdyby nie wzrok A., przegapilibyśmy stację ( staliśmy na stacji, jacyś ludzie wsiadali do pociągu, a my nie zwróciliśmyuwagi na tabliczkę z nazwą. A. wtedy wyjrzała i zobaczyła napis pod takim kątem, że ja go nie umiałem przeczytać, ale Jej się na szczęście udało ,0). Dzięki Bogu na stacji wsiadali jeszcze Ci ludzie z plecakami, więc mieliśmy dość czasu, aby zabrać wasne bagaże i wyskoczyć stamtąd co sił w nogach. Udało nam się praktycznie w ostatniej chwili. Jak sie później dowiedzieliśmy, na stacjach pomiędzy Czerskiem, a Laskowicami Pomorskimi pociągi mają tą samą godzinę przyjazdu i odjazdu. Fajnie mieliśmy...

No... ale na dzisiaj to już koniec, bo muszę jeszcze MElfce odpisać na list... z resztą nie tylko Jej...